Archiwum

Sierpień 2018 w cieszyńskim PTEw

W miesiącu sierpniu mieliśmy w planie trzy spotkania czwartkowe i dwie wycieczki. Nie przewidywaliśmy natomiast tak wielkich upałów.

Ks. Alfred Bieta - prelegent

Z początkiem miesiąca, 2 sierpnia gościliśmy ks. Alfreda Bietę, który przedstawił nam dzieje Zrzeszenia Ewangelików Polaków w Wielkiej Brytanii. W szeregach przebywających na Zachodzie żołnierzy-ewangelików Polaków zrodziło się wielkie pragnienie posiadania własnego Kościoła i utworzenia ośrodka polonijnego skupiającego rodaków wokół wspólnych celów, zwłaszcza pielęgnowania własnych tradycji narodowych. Po wielu wysiłkach 12.07.1943 r. zostało powołane Zrzeszenie Ewangelików Polaków z siedzibą w Londynie. Tymczasowy zarząd pod przewodnictwem dr. Bogusława Kożusznika przystąpił do opracowania statutu ZEP i zorganizowania I walnego zjazdu Polaków ewangelików mieszkających na terenie Wysp Brytyjskich (30-31.10.1943) i formalnego wyboru nowego zarządu. Jego przewodniczącym został ponownie dr. Bogusław Kożusznik. Dwa lata później powstały oddziały ZEP na terenie Szkocji i „włoski” w Rzymie, zorganizowany przez ks. Władysława Fierlę. Wychodzący od 1945 r. powielaczowy „Poseł Ewangelicki” w momencie powstania włoskiego oddziału stał się jego organem. Wkrótce też powstały dalsze oddziały „Środkowy Wschód” i w Niemczech. Na kolejnym zjeździe ZEP w Londynie w 1947 r. ks. dr Andrzej Wantuła poinformował o swojej decyzji powrotu do kraju; w listopadzie przekazał swoje obowiązki w Polskich Siłach Zbrojnych i w polskiej parafii w Londynie ks. Władysławowi Fierli.

Sporym osiągnięciem ZEP było otwarcie w Londynie Domu Polaka Ewangelika (1949). Pod koniec 1952 r. na mocy dekretu prezydenta ks. W. Fierla został powołany na urząd biskupa utworzonego Polskiego Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego na Obczyźnie; najbliższy synod (1953) ustanowił jego siedzibę w Londynie. Od tego momentu „Poseł Ewangelicki” przestał być organem ZEP, stał się pismem kościelnym a samo ZEP zwolnione zostało z obowiązków na rzecz Kościoła, stało się więc organizacją świecką, która skupiła się na działalności społeczno-narodowej i charytatywnej dla kraju, w czym szczególny udział miało Koło Ślązaków Cieszyńskich. Nową kartę w dziejach ZEP (1986) otworzyło przybycie oddelegowanego do służby duszpasterskiej w Anglii ks. Alfreda Biety i znaczne ożywienie działalności ZEP, między innymi poprzez organizowanie różnych imprez, wśród nich bardzo podniosłych uroczystości 50-lecia ZEP połączonych z nabożeństwem, sesją naukową i wystawami. Niestety, w coraz większym stopniu dawał się odczuć stały ubytek najstarszych członków ZEP, a wyrastające nowe pokolenie na skutek postępującej asymilacji środowiskowej przestawało się interesować sprawami tak ważnymi dla swoich rodziców, jak utrzymanie języka i polskiego ducha narodowego. W tej sytuacji ważniejsza stała się przynależność do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, niekoniecznie polskiego.

Drugi od prawej: ks. Alfred Bieta

Do apogeum doszło w momencie zgonu ks. bp. Fierli bez przekazania urzędu. Zarówno zbór jak i cały Kościół stanął wobec problemu dalszego istnienia. Na domiar już wcześniej rozwiązana została spółka parafii z ZEP i utrata Domu Polaka Ewangelika. Osobowość zmarłego biskupa bardzo mocno zaciążyła na sprawach Kościoła i ZEP. Wybrany nowy zarząd ZEP pod przewodnictwem Adama Kuliga postanowił kontynuować działalność dopóty to będzie możliwe. Ostatecznie o jego losie zadecydowała nieubłagana demografia. 23.09.2001 r. zebranie członków ZEP podjęło dramatyczną decyzję o zamknięciu 58-letniej, chlubnej, ale w kraju mało znanej działalności Zrzeszenia. Wiele jej tajników tkwi w dokumentach, ocalonych i przekazanych do Biblioteki Zabytkowej im. Bogumiła Tschamnera w Cieszynie przez długoletniego sekretarza ZEP Adama Gasia (zmarł 2002) przy wydatnym poparciu ks. Alfreda Biety. Sporo miejsca poświęcił ZEP prof. Jarosław Kłaczkow w książce „Na emigracji. Losy polskiego wychodźstwa ewangelickiego w XX wieku” (Toruń 2013).

* * *

9 sierpnia. Wiele wskazywało na to, że i ta wycieczka nie dojdzie do skutku z powodu małej liczby zgłoszeń. Nie wiem ile rozmów werbunkowych zostało przeprowadzonych i już się nam zdawało, że osiągnęliśmy sukces propagandowy, gdy na 2 dni przed wyjazdem aż pięć osób wycofało się z imprezy. To prawda, trasa daleka, koszt przejazdu duży, do tego ta piekielna aura. Najemca zaproponował nam mniejszy autobus, ale bez klimatyzacji! Nie zgodziłem się. Trudno, pojadą puste miejsca, za które będzie trzeba zapłacić! Dokonałem trzeciej korekty trasy, zaoszczędziłem 40 km.

Ranek zgodnie z prognozą był słoneczny, już ciepły. Szybko załadowaliśmy się i ruszyliśmy na trasę. Przez Leszną i Jabłonków zmierzaliśmy starym traktem miedzianym w kierunku Słowacji. Od Czadcy doliną Kisucy dojechaliśmy do Żiliny, a stąd dalej na południe Rajecką Doliną pomiędzy Górami Strażowskimi a Małą Fatrą do zdrojowiska Rajecke Teplice. Tu nie sposób było ominąć pałac zdrojowy Afrodyta, by podziwiać westybul o antycznym wystroju, salkę koncertową i gustowną kawiarenkę, w której raczyliśmy się wyborną kawą w różnych „wydaniach”.

Thermia Palace w Pieszczanach

Szybko minął czas postoju. Nasza droga wiodła dalej na południe, prosto pod rozżarzone słońce. Wreszcie zdobyliśmy Przełęcz Faczkowską (802 m), teraz w dół do Kotliny Nitrzańskiej. Tuż przed górniczym miastem Priewidzą w oddali podziwialiśmy najbardziej romantyczny w Słowacji zamek w Bojnicach, wzniesiony na trawertynowym pagórze. Za Priewidzą stopniowo skręcaliśmy na zachód. W lewych oknach pokazały się zbudowane ze skał krystalicznych pasma Wtacznika i nachodzące na nie pasmo Tribecza, w prawych oknach roztaczały się południowo-wschodnie rozłogi także krystalicznego Poważskiego Inowca. Przez kolejne przemysłowe miasta Partizanske i Topolcziany dotarliśmy do podnóża Inowca. Po pokonaniu niewysokiej przełęczy Hawran (390 m) w południowym, coraz niższym fragmencie pasma, serpentynową drogą zjechaliśmy do doliny Wagu i rozłożonego nad nim zdrojowiska Pieszczany o europejskiej renomie.

Kawiarnia zdrojowa w Rajeckich Teplicach

Aczkolwiek miejscowe źródła były opisane już w XVI w., dopiero przedstawiciele rodu Erdödych wybudowali w XVIII w. pierwsze łaźnie drewniane, a wiek później powstał murowany kompleks „napoleoński”. Ale właściwy rozmach budownictwa zdrojowego nastąpił dzięki staraniom Aleksandra Wintera i jego synów Ludowita i Imrocha na przełomie XIX i XX w. Wówczas to zbudowane zostały najokazalsze sanatoria i hotele z reprezentacyjnym gmachem w stylu secesji Thermia Palace. Po II wojnie światowej nastąpiła dalsza rozbudowa zdrojowiska, przybyło kilka nowoczesnych ekskluzywnych gmachów hotelowo-sanatoryjnych (m.in. Balnea Esplanada na 1200 kuracjuszy), ale odesłano w zupełną niepamięć właściwych twórców zdrojowiska, dla podniesienia sławy którego tak wiele zdziałali. Dopiero w 1993 r. przywrócono pamięć Ludowita Wintera i ozdobiono jego willę tablicą pamiątkową, a śródmiejskiemu deptakowi prowadzącemu do zdroju nadano jego imię.

Sala koncertowa w Domu Zdrojowym w Rajeckich Teplicach

Westybul w Domu Zdrojowym w Rajeckich Teplicach

Przyjechaliśmy o godz. 13. Żar lał się z nieba bez jakiejkolwiek taryfy ulgowej. Po deptaku wśród roznegliżowanych giaurów spacerowały arabki od stóp do głów okryte czarną suknią, niektóre całkowicie zakwefione. Jak one w tym wytrzymywały? Liczne restauracje zapraszały do ogródków, serwujące najprzeróżniejsze dania także z listy śródziemnomorskiej o zupełnie dla nas niezrozumiałych i nieprzetłumaczalnych nazwach. Na szczęście znaleźliśmy „słowacką” restaurację, zadowalając się miejscowymi „haluszkami”. Przez kolonadowy most z 1933 r., poprzedzony bramą z posągiem mężczyzny łamiącego kule, przeszliśmy na lewy brzegu Wagu do zdroju, starając się maksymalnie przebywać w cieniu. Wzdłuż leśnej alei rozciągała się nowa zabudowa z końca XX w. o funkcjonalistycznych rozwiązaniach, która mogła zaimponować rozmiarami, jednak ta starsza bliżej mostu oczarowała nas różnorodnością form i kompozycją fasad w otoczeniu kwiatowych klombów i fontann. Swobodnie płynąca z kranu woda mineralna noszącej dumne imię cesarza Napoleona także była gorąca (70°C); aby skosztować chociaż parę łyków, było trzeba poczekać, aż ostygnie.

Most kolonadowy w Pieszczanach

Wracaliśmy do miasta nieco zmęczeni upałem. W samym mieście też byłoby co zwiedzać, choćby tylko Muzeum Balneologiczne, ale wręcz musieliśmy uzupełnić płyny; zresztą zbliżał się czas odjazdu. Ciężko było wsiadać do rozgrzanego autobusu. Szybko dotarliśmy do autostrady, która tutaj ma to do siebie, że można nią jechać szybciej i na szczęście osławione u nas ekrany są rzadkością, można więc było obserwować zmieniający się krajobraz. Jadąc doliną Wagu lekko pod górkę, z lewej strony mijaliśmy połogie rozległe pasmo Białych Karpat, z prawej Poważski Inowec, potem Jawornik i Góry Strażowskie, wreszcie przed nami pokazała się Mała Fatra, to znak, że już blisko jesteśmy Żiliny. Z daleka mijaliśmy nadważańskie strażnice strzegące kiedyś drogi bursztynowej: Beckow, Trenczin, Poważski Hrad, Hriczowski Hrad. Nowy tunel w Poważskim Chmelcu wyprowadził nas wprost na kisucką drogę z ominięciem Żiliny. Zatrzymaliśmy na chwilę w zajeździe Skałka na rogatkach Kisuckiego Nowego Miasta. Do domu już blisko. Jeszcze tylko Czadca, potem Przełęcz Jabłonkowska i już byliśmy w… Księstwie. Doliną Olzy i przez Leszną dotarliśmy do rozgrzanego słońcem Cieszyna.

* * *

Dr Feliks Biały (1875-1943)

16 sierpnia Władysław Sosna przedstawił postać Wielkopolanina, dr. Feliksa Białego (1875-1943). Pochodził ze Śmigla, z rodziny nauczycielskiej Józefa i Anny z Szolców. Kształcił się w gimnazjach w Lesznie i w Krotoszynie, gdzie zdobył świadectwo maturalne. W 1896 r. rozpoczął studia z zakresu medycyny we Wrocławiu, które kontynuował na uniwersytetach w Würzburgu, Monachium, wreszcie w Lipsku, gdzie uzyskał tytuł doktora medycyny (1901). Będąc we Wrocławiu udzielał się gnieździe „Sokoła” oraz w Związku Młodzieży Polskiej „Zet”. Po studiach został oskarżony o udział w tajnych organizacjach niepodległościowych i ukarany 6-tygodniowym więzieniem. Pierwszą praktykę lekarską zaliczył w wielkopolskim miasteczku Buk położonym 31 km na zachód od Poznania. W 1904 r. przeniósł się na Śląsk, do Rybnika, z którym związał się na 32 lata, to jest do czasu przejścia na emeryturę. Tu dał się poznać nie tylko jako lekarz, ale i człowiek-instytucja, ofiarny działacz kilkunastu organizacji. Zapewne nie spodziewał się, że jako Polakowi dostęp do służby w Kasie Chorych był dla niego zamknięty; mógł jedynie mieć prywatny gabinet. W gabinecie tym przyjmował bezinteresownie biedną ludność polską, otoczył ją swoją lekarską opieką. Został także członkiem zarządu Banku Ludowego, a z księgarzem Maksymilianem Basistą założył oddział Towarzystwa Czytelni Ludowych. W 1908 r. został członkiem Towarzystwa Lekarzy Polaków na Śląsku.

Ze skąpych wiadomości możemy wnosić o zainteresowaniach turystycznych dr. Białego. Musiał być gościem turystycznej przystani w szkole ludowej u Józefa Jońca w Rzece (ob. Republika Czeska) i spotykać się tam z gronem elity intelektualnej Śląska z obu stron granicy prusko-austriackiej, szukającej wytchnienia w Beskidzie Śląskim i penetrującej okoliczne szczyty. Działał już wówczas w Beskidzie Śląskim niemiecki „Beskiden-Verein”, który przy poparciu niemieckich organizacji przystąpił do zagospodarowania gór, budowy kilku schronisk, wytyczania szlaków dojściowych i łącznikowych, wydawania map turystycznych i przewodników. Rzecz jednak w tym, że rozpanoszenie się BV odbywało się na terenie najmniej zgermanizowanym, zasiedlonym przez górali Beskidu Śląskiego skazanych na wegetację przez skasowanie gospodarki wypasowej, zmuszonych do pracy w lasach Komory Cieszyńskiej, w kopalniach i hutach lub na wędrówki „za chlebem”. Schroniska zastrzeżone były tylko dla turystów mówiących po niemiecku, mapy i przewodniki podawały niemieckie bądź zniekształcone nazwy terenowe, te ostatnie szczegółowe topograficznie, zupełnie pomijały historię tej Ziemi. Wydany w 1901 r. przez ks. Antoniego Macoszka polski „Przewodnik po Śląsku Cieszyńskim” został poddany druzgocącej krytyce, przeznaczony dla przyjezdnych turystów z Galicji, szybko się wyczerpał. Taki stan rzeczy musiał w schodzących się u rechtora Jońca polskich turystach wzbudzać zaniepokojenie, odruch obrony matecznika zwłaszcza etnicznego, wreszcie podjęcia postanowienia o powołaniu własnej organizacji skupiającej polskich turystów ze Śląska, zbudowania własnego schroniska. Polskie Towarzystwo Turystyczne „Beskid” formalnie powstało w 1910 r., trzy lata później otwarto na Ropiczce pierwsze polskie schronisko. Ani jedno, ani drugie nie obyło się bez oporów ze strony niemieckiej, nie mówiąc już nic o tym, że budowę schroniska sfinansowano ze środków pochodzących wyłącznie z darowizn i kwesty pieniężnej wśród polskich turystów. Dr Feliks Biały należał do grupy inicjującej, był członkiem pierwszego zarządu, a gdy pod kilku miesiącach pierwszy prezes PTT Cyryl Ratajski powołany został do Poznania, stał się jego następcą (1911-1912).

Na co dzień w tym czasie w Rybniku był członkiem Komitetów Wyborczych do organów przedstawicielskich, wspierał polskich gimnazjalistów i członków tajnej organizacji patriotyczno-katolickiej „Eleusis”, jako członek Ligi Narodowej był współzałożycielem i redaktorem „Gazety Ludowej”, udzielał się w Narodowej Demokracji. W 1914 r. na krótko osadzony został w twierdzy nyskiej. W czasie I wojny światowej uratował zbiory Towarzystwa Czytelni Ludowej, przechowując je w swoim mieszkaniu. W grudniu 1918 r. pospieszył na obrady Sejmu dzielnicowego do Poznania jako reprezentant Rybnika. Jemu też powierzono przewodnictwo Powiatowej Rady Narodowej w Rybniku, kierującej działalnością polskich organizacji politycznych i społecznych, występował na wielu wiecach patriotycznych, w 1919 r. kierował Polskim Komitetem Plebiscytowym w Rybniku. Po II Powstaniu Śląskim był doradcą przy kontrolerze alianckim. W 1921 r. uczestniczył w zebraniu przywódców Polskiej Organizacji Wojskowej, stronnictw i związków zawodowych w Bytomiu, na którym podjęto decyzję o wybuchu III Powstania Śląskiego, a w czasie jego trwania pełnił obowiązki komendanta szpitala polowego w Rybniku. Jako działacz Chrześcijańskiego Zjednoczenia Narodowego i starosta powiatu, z ramienia władz powstańczych znalazł się w gronie ludzi przygotowujących polską administrację województwa śląskiego, był doradcą powiatowym Naczelnej Rady Ludowej dla Górnego Śląska. Po włączeniu Górnego Śląska do Polski (1922), powołany został na stanowisko lekarza powiatowego w Rybniku. Był ponadto członkiem magistratu i Towarzystwa Upiększania Miasta, założył i opiekował się założonymi przez siebie zieleńcami, prezesował Radzie Nadzorczej Banku Ludowego, był honorowym członkiem rybnickiego gniazda „Sokoła”, członkiem rybnickiego oddziału Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, założycielem i pierwszym prezesem chóru męskiego, propagatorem ruchu muzycznego i oczywiście założycielem i pierwszym prezesem Koła Towarzystwa Lekarzy Polaków w Rybniku, członkiem zarządu Śląskiej Izby Lekarskiej, że ograniczymy się do tych funkcji. W 1936 r. doczekał emerytury i wyjechał do Poznania. Tam był współzałożycielem jedynej w Polsce wytwórni strun chirurgicznych.

Wybuchła II wojna światowa, nadszedł czas bolesnych doświadczeń. W zawierusze wojennej zaginął bez wieści syn Lech, pięciu bliskich członków rodziny odesłano do obozów koncentracyjnych, dwójkę dzieci zabrano do reichu na wychowanie! On sam wegetował w ukryciu. Schorowany, w marcu 1943 r. wyjechał do Krakowa. Tu dopadła go śmierć (5.08.1943). Pochowany w Krakowie, w 1960 r. został ekshumowany i przewieziony do grobowca rodzinnego w Rybniku. Był żonaty z Jadwigą Knechtel, miał trójkę potomków: Zbigniewa, Lecha i Wandę.

* * *

Baron Fryderyk Kalisch (1742-1818)

23 sierpnia przyjechał do nas prezes Zarządu Głównego PTEw – Józef Król z tematem: Baron Fryderyk Bogumił Henryk Kalisch (1742-1818). Takie daty życia, w ślad za regionalistą Janem Brodą, podał w swoim „Słowniku biograficznym Ziemi Cieszyńskiej” Józef Golec. W oparciu o tę notkę biograficzną, Fryderyk Kalisch znalazł się w naszym kalendarium rocznic na 2018 r. I cóż się okazało? Józef Król penetrując archiwa i mozoląc się nad genealogią Kalischów znalazł, że Fryderyk Kalisch zmarł nie 18.07.1818 r., ale 16.11.1808 r. Nie chcąc burzyć harmonogramu spotkań czwartkowych, pozostawiliśmy postać barona Kalischa wśród tegorocznych „jubilatów”, mimo iż setna rocznica jego zgonu minęła już 10 lat temu.

Kościół ewangelicki w Drogomyślu (1993)

Kim był i czym przysłużył się Fryderyk Kalisch oprócz tego, że był właścicielem kilkunastu wiosek w Księstwie Cieszyńskim i kamienicy w samym Cieszynie? Miał możnych antenatów. Józef Król przedstawił ilustrowane obrazami na ekranie zestawione przez siebie drzewo genealogiczne Kalischów, których korzenie sięgają XVII w. Co prawda wcześniej znajdujemy niejakiego Albertusa Calisiusa (zmarłego około 1601 r.), arianina, rektora szkoły braci polskich w Lubartowie (Lewartowie), nie potrafimy jednak powiedzieć, czy miał on jakikolwiek związek z Adamem Calisiusem (zm. 1641), doktorem praw, notariuszem w Księstwie Wołowskim na Dolnym Śląsku. Adama Calisiusa można uznać za protoplastę wołowskiej linii rodu, którego późniejsze ślady odnajdujemy w Badenii Wirtembergii, następnie na terenie Węgier (dzisiejszej Słowacji), wreszcie na Śląsku Cieszyńskim. Są wśród nich ludzie wykształceni, związani i oddani luteranizmowi służebnicy, m.in. dwaj superintendenci. Na przełomie XVII i XVIII w. na Węgrzech osiadł oficer w służbie armii austriackiej Filip Henryk Calisius, już nobilitowany z tytułem von Kalisch. W 1715 r. uzyskał indygenat węgierski z tytułem barona von Kalisch und Kis Birócz. Żenił się dwukrotnie: z Zuzanną Elżbietą Teuffel, a po jej przedwczesnej śmierci z Elżbietą Revay. Siedzibą baronostwa była wioska Bytczica (dziś dzielnica Żiliny). Z pierwszego małżeństwa pochodził jedyny syn – dziedzic Chrystian, także wykształcony oficer w stopniu podpułkownika, ożeniony z Elżbietą Petróczy z Petrócz i Kaszáwár. Przypadło im żyć w okresie panowania cesarza i króla Węgier Karola VI, który po ostatecznym stłumieniu powstania Franciszka II Rakoczego na nowo zacieśnił obręcz ucisku religijnego na węgierskich protestantów.

Józef Król - prelegent

Tymczasem na północy, w graniczącym z Węgrami Księstwie Cieszyńskim, za sprawą szwedzkiego króla Karol XII doszło do wyjednania ustępstwa i zgody poprzednika Karola VI – starszego brata Józefa I – na budowę sześciu kościołów łaski na Śląsku. Jeden z nich, właśnie w dobrach księstwa dziedzicznego Habsburgów, wzniesiono na przedmieściach Cieszyna (1709-1730). Po ok. 70 latach zniewolenia i prześladowań protestanci śląsko-cieszyńscy mieli swój kościół, ale dalej byli obciążeni poważnymi ograniczeniami swobody kultu i służby duszpasterskiej. Szczytowym momentem dyskryminacji było wydalenie z Cieszyna pięciu duchownych ewangelickich (1730), właśnie tych, którzy w bardzo trudnych warunkach budowy kościoła i szkoły prowadzili życie zborowe i działalność oświatową. Tym wszystkim interesował się Chrystian z Kalischa i Kis Birócz. Być może nawet tak ograniczona wolność na Śląsku Cieszyńskim była znośniejsza niż na Węgrzech i zachęciła go w 1737 r. do kupna dóbr klucza drogomyskiego od córki Jerzego Fryderyka Bludowskiego, Bogumiły Agnieszki Manteufel. Tymczasem w 1742 r. prawie całym Śląskiem zawładnął pruski Fryderyk II. Dobra drogomyskie znalazły się w obszarze przygranicznym nowej granicy prusko-austriackiej.

Zamek w Grodźcu (2013)

Zamek w Drogomyślu (1995)

Chrystian miał siedmioro dzieci. Najstarszy syn Leopold Kalisch dzięki ożenkowi z Heleną Elżbietą Marklowską stał się współdziedzicem majątku żony z siedzibą w Grodźcu. Drugi syn Fryderyk Bogumił Henryk Kalisch, także urodzony jeszcze w Bytczycy, poślubił bratową Helenę Elżbietę Kalisch, a po śmierci ojca wszedł w posiadanie Drogomyśla, zaś po bracie Grodźca z przyległościami.
W 1781 r. cesarz Józef II ogłosił patent tolerancyjny, zezwalający na budowę domów modlitwy (bez wieży i bez dzwonów) tam, gdzie mieszka co najmniej 100 rodzin akatolickich. W okresie od 1781 do 1827 r. zbudowano na Śląsku Cieszyńskim 11 „potolernacyjnych” domów modlitwy. Śladem wcześniej powstałych zborów także Fryderyk Bogumił Henryk Kalisch postanowił wystąpić z petycją do cesarza Józefa II o zezwolenie na założenie zboru i wybudowanie domu modlitwy i szkoły w Drogomyślu. Po wyjednaniu zezwolenia 4.06.1787 r., podarował grunta pod budowę kościoła, domu parafialnego, cmentarza i szkoły, zabezpieczył środki na materiały budowlane i wyposażenie domu modlitwy, a także stałą pensję na utrzymanie duchownego. Kamień węgielny poświęcono 25.05.1788 r. Już w trakcie budowy baron udał się ponownie do cesarza, by wytargować zezwolenie na dobudowanie wieży. Było to świadome naruszenie postanowień patentu tolerancyjnego, na co cesarz nie chciał się zgodzić. Dopiero gdy baron przypomniał cesarzowi, że Drogomyśl leży nad granicą austriacko-pruską i w czasie wojen śląskich (1740-1763) był wielokrotnie narażony na nieproszone „wizyty” wojsk pruskich, a wieża kościelna jako najwyższy punkt w płaskim terenie mogłaby służyć do obserwacji ruchów wojsk, cesarz uległ i podpisał zgodę na dobudowanie do domu modlitwy wieży, a więc tym samym na istnienie drugiego po Cieszynie kościoła ewangelickiego na Śląsku Cieszyńskim.

Uroczystość poświęcenia kościoła nastąpiła 15.10.1797 r. Była to dziesiąta świątynia ewangelicka w Księstwie Cieszyńskim. Rok później baron Kalisch sprzedał Drogomyśl z Pierścem, Ochabami i Pruchną Komorze Cieszyńskiej, zatrzymując dla siebie Grodziec, Bielowicko, Świętoszówkę, Biery i Roztropice. Miał także kamienicę na Górnym Przedmieściu Cieszyna i sporą bibliotekę. Jako zastępca zborowy włączył się do prac przygotowawczych obchodów 100-lecia „założenia” kościoła Jezusowego w Cieszynie. Uroczystości tych jednak nie doczekał. Zmarł 16.11.1808 r., pochowany został w krypcie kościoła w Drogomyślu. W małżeństwie z Heleną Elżbietą doczekał jedynie córki Karoliny Heleny Elżbiety Zuzanny. Mając 20 lat wyszła ona za mąż za Władysława von Mara de Szallaspatok (6.09.1798). Zmarła 20 lat później, pochowana w Drogomyślu.

Tekst i zdjęcia: Władysław Sosna

Odpowiedz

Możesz użyć tych znaczników HTML

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>