W dłuższym o dzień lutym mieliśmy cztery spotkania klubowe. Na pierwszym z nich 4 lutego ks. Marek Londzin przypomniał postać ks. Adolfa Henryka Rondthalera (1875-1941) w 75. rocznicę jego zgonu. Niestety, wiele szczegółów jego życia i działalności jest nieznanych. Po maturze w Łodzi obrał studia na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym Uniwersytetu Warszawskiego, ale został usunięty z uczelni za jawne demonstrowanie swoich uczuć patriotycznych. Nie bez perturbacji udało mu się podjąć studia teologii ewangelickiej w Dorpacie. Ordynowany w 1902 r., po krótkim wikariacie w Warszawie został proboszczem w rodzinnym Lipnie, a potem w Ozorkowie.
W 1918 r. został powołany na stanowiska prefekta do Warszawy, niebawem objął stanowisko zastępcy, a od 1921 r. dyrektora słynnego ewangelickiego Gimnazjum im. Mikołaja Reja. Na tym stanowisku wydatnie przyczynił się do wzmocnienia pozycji szkoły dzięki zastosowaniu nowoczesnych metod nauczania i wychowania. Był też współzałożycielem Towarzystwa do Badań Dziejów Reformacji w Polsce, zabiegał o wydawanie jego rocznika „Reformacja w Polsce”, założył i redagował pismo „Ewangelik”. Spośród publikacji wydał m.in. książeczkę „Ksiądz Doktor Marcin Luter, życiorys reformatora”, wielokrotnie wznawianą. Z chwilą wybuchu II wojny światowej z bólem przeżywał kasację Gimnazjum i praktycznie przekreślenie całego dorobku życia. Zmarł 17.01.1941 r., pochowany na cmentarzu ewangelickim w Warszawie.
W czwartek 11 lutego Stefan Król przedstawił sylwetkę Stanisława Leszczyńskiego (1677-1766) na tle tamtych czasów, będących jednym z najtrudniejszych okresów w dziejach Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Syn Rafała Leszczyńskiego, podskarbiego koronnego i starosty generalnego Wielkopolski, zdobył wykształcenie w ewangelickim gimnazjum akademickim w Lesznie, opanował kilka języków, które niewątpliwie ułatwiły mu dwuletnie wojaże po krajach Europy Zachodniej. Już jako wojewoda, po śmierci ojca stał się jednym z głównych antagonistów króla Augusta II Sasa.
Niebawem za sprawą dyktatu króla szwedzkiego Karola XII doszło do elekcji i koronacji Stanisława Leszczyńskiego na króla Polski (1705). Wbrew oczekiwaniom, kraj wyniszczały teraz nie tylko wojska szwedzkie, ale i saskie, a od 1709 wojska carskie, które wymusiły schronienie się króla w Szczecinie, będącego wówczas we władaniu Szwedów, i ostateczne wyrzeczenie się korony na rzecz rywala Augusta II Sasa. Po kilkunastu latach spędzonych na wygnaniu i po śmierci rywala (1733), za sprawą zięcia – króla Francji Ludwika XV – doszło do podwójnej elekcji. Tym razem konkurentem Stanisława był August III Sas, syn zmarłego Augusta II. Ponowna interwencja wojsk carskich wymusiła ucieczkę Stanisława Leszczyńskiego do Gdańska, a następnie do Królewca. Zupełny brak poparcia ze strony panujących ościennych krajów zmusił Leszczyńskiego do abdykacji (1736) i wyjazdu do Francji, gdzie w dożywocie otrzymał księstwa Lotaryngii i Baru. Tam przyczynił się do powstania szeregu pięknych założeń pałacowo-parkowych z reprezentacyjnym zamkiem w Nancy, założył Szkołę Kadetów, bibliotekę i Akademię Stanisławowską. Sam poświęcił wiele czasu na działalność publicystyczną, był mecenasem ludzi sztuki i nauki. Niestety, jako władca Polski nie sprawdził się, był kiepskim politykiem, powolnym narzędziem Karola XII a potem Ludwika XV, nie potrafiącym przeciwstawić się swawoli oligarchii szlacheckiej dbającej wyłącznie o własne interesy a nie o dobro kraju, ani sprostać złożonej sytuacji politycznej Królestwa narzuconej przez państwa ościenne.
W wigilię 50. rocznicy śmierci ks. sen. Oskara Michejdy (1885-1966), na kolejnym czwartku 18 lutego dr Jadwiga Badura odmalowała postać jednego z wielu wybitnych przedstawicieli rodu, znakomitego duszpasterza, utalentowanego mówcy, publicysty i redaktora, bibliofila i ofiarnego działacza społecznego. Pozbawiony możliwości służby w Jaworzu, przez kilka lat był wikariuszem i II proboszczem u boku swojego ojca ks. Karola Michejdy w Bystrzycy (1912-1919), a następnie proboszczem młodej parafii w Trzyńcu (1919-1939). Po rozdzieleniu Śląska Cieszyńskiego (1920), zachodnia jego część znalazła się w granicach odrodzonej Czecho-Słowacji. Ks. Oskar Michejda śladem swoich poprzedników, zwłaszcza stryja ks. Franciszka Michejdy, dołożył wiele starań nad utrzymaniem samodzielności powstałego Kościoła Ewangelickiego Augsburskiego Wyznania w Czecho-Słowacji i podległych mu parafii, zabiegał o pielęgnowanie własnych tradycji i ożywienie życia zborowego. W 1927 r. powierzono mu urząd seniora (praktycznie superintendenta) Kościoła. Już wcześniej założył i był redaktorem pisma „Ewangelik” (1925-1938), reaktywował i objął prezesurę Towarzystwa Ewangelickiego Oświaty Ludowej (1928), udzielał się w szeregu innych organizacjach, m.in. w Macierzy Szkolnej. W 1938 r. Zgromadzenie Synodalne podjęło uchwałę o ponownym włączeniu zborów zaolziańskich do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce. Do realizacji uchwały, jak również do objęcia stanowiska przełożonego Tymczasowej Rady Kościelnej Ewangelickiego Kościoła Unijnego na Górnym Śląsku, nie doszło.
W czerwcu 1940 r. ks. sen. Oskar Michejda, jak prawie wszyscy jego bracia w urzędzie, padł ofiarą terroru hitlerowskiego. Dzięki usilnym staraniom po pół roku został zwolniony z obozu w Mauthausen-Gusen. Resztę okupacji spędził w odosobnieniu korzystając z gościny u rolnika Kłody w Lesznej Górnej. Po zakończeniu wojny, nie mogąc wrócić do Trzyńca, zgłosił się do służby w zborze przy kościele Jezusowym w Cieszynie, zostając jego pierwszym proboszczem. Jego wielką zasługą było przeprowadzenie prac remontowych i zorganizowanie uroczystości 250-lecia Kościoła Jezusowego w 1959 r., które mimo obstrukcji ówczesnych władz przeszły najśmielsze oczekiwania. Przez pewien czas był redaktorem wznowionego „Kalendarza Ewangelickiego”, autorem licznych rozsianych w prasie wyznaniowej kazań i artykułów. W 1964 r. przeszedł w stan spoczynku, ale w dalszym ciągu służył parafii jako kaznodzieja. Jego pogrzeb był jednym z dwóch największych jakie miały miejsce w Cieszynie w całym drugim półwieczu XX w. Swoją prelekcję dr Jadwiga Badura dopełniła wyświetleniem szeregu obrazów na ekranie.
Ostatni lutowy czwartek 25 lutego wypełniło wspomnienie wybitnego malarza polskiego okresu realizmu, Józefa Brandta (1841-1915). Władysław Sosna w treściwym szkicu przedstawił sylwetkę malarza i jego dorobek. Po wczesnej śmierci ojca lekarza, matka przelała na syna swoje zamiłowanie do muzyki i malarstwa, zadbała o wykształcenie syna w warszawskiej prywatnej szkole Leszczyńskiego i w Instytucie Szlacheckim, a następnie skierowała go na studia inżynierskie do Paryża. Los chciał, że spotkał tam Juliusza Kossaka. Wspólna podróż na Wschodnie Kresy dopełniła reszty. Młody adept malarstwa nie tylko uległ osobowości mistrza, stał się jego pojętnym uczniem i kontynuatorem jego wizji widzenia krajobrazu w połączeniu z człowiekiem i nieodłącznym jego towarzyszem – koniem. Także za namową Kossaka udał się na studia malarskie do Monachium, gdzie wszystkie tajniki malarstwa opanowywał z zadziwiającą łatwością.
Wkrótce też zaskakiwał nie tyle egzotycznością polskiego krajobrazu, co wręcz niepojętą dynamiką, żywiołowością przedstawianych scen. W 1873 r. założył własną szkołę malarstwa, przez którą przewinęli się prawie wszyscy późniejsi mistrzowie polskiej palety. Zadziwiał swoim muzeum, w którym zgromadził dziesiątki najprzeróżniejszych precjozów sztuki kresowej i polskiej skupowanych w czasie swoich podróży. Jego obrazy cieszyły się ogromnym powodzeniem, on sam wyróżniany był dyplomami, medalami i godnościami. Dzielony z żoną Heleną dworek w Orońsku stał się siedzibą Wolnej Akademii Orońskiej. Niestety, w 1900 r. załamało się jego zdrowie, wygasała pracowitość i chęć malowania. Reszty dokonali w czasie I wojny światowej pruscy żołdacy rozkradając obrazy, niszcząc dworek i zmuszając sędziwego mistrza do wysiedlenia. Pół roku później mistrz polskiej batalistyki w obrazach już nie żył. Pozostały dzieła będące ozdobą wielu kolekcji muzealnych i prywatnych w kraju i zagranicą. I mimo, iż niejedne obarczone są druzgocącą krytyką, jeszcze dziś zmuszają do refleksji nad historią i zadumy nad jej malarską interpretacją.
Tekst: Władysław Sosna, zdjęcia ze spotkań: Edward Figna
Odpowiedz