Archiwum

Czerwiec 2019 w cieszyńskim PTEw

Adam Bunsch (1896-1969)


Program czerwcowy przewidywał trzy spotkania klubowe i jedną wycieczkę.

Na pierwszym czerwcowym czwartku 6 czerwca 2019 r. Stanisława Ruczko zaprezentowała postać Adama Bunscha (1896-1969), malarza, dramaturga i pedagoga, który ponad 20 lat swojego pracowitego życia spędził w Bielsku i wiele zrobił dla jego kulturalnego ożywienia, zwłaszcza w okresie międzywojennym. Dziś jest postacią prawie zapomnianą, upamiętnioną jedynie skromną tablicą na jednej z kamienic przy ul. Adama Mickiewicza w Bielsku-Białej.

Adam Bunsch, Kula karabinowa (1930)

Adam Bunsch urodził się w Krakowie 20.12.1896 r., tam też ukończył Gimnazjum św. Anny (1914). Z początkiem I wojny światowej rodzice Alojzy i Maria z Sadłowskich wyjechali do Wiednia. Ledwo Adam rozpoczął studia filozoficzne na Uniwersytecie Wiedeńskim i malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych, został zaciągnięty do wojska austriackiego. Szczęśliwie przetrwał wojnę niezaszeregowany do jednostek frontowych. W 1918 r. podjął przerwane studia, tym razem na Uniwersytecie Jagiellońskim i Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie pod kierunkiem mistrza Józefa Mehoffera. Zasilił także szeregi Wojska Polskiego, uczestniczył w walkach o Lwów, brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Zdemobilizowany, w 1921 r. uzyskał dyplom ASP a także absolutorium z filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim, zdał także egzamin nauczycielski.

W tymże 1921 r. wyjechał do Bielska, znajdując zatrudnienie w Państwowej Szkole Przemysłowej jako nauczyciel matematyki i rysunków (także technicznego); jedno z pomieszczeń szkolnych użyczono mu na urządzenie pracowni malarskiej. Bardzo szybko zżył się ze śląskim środowiskiem artystycznym, nawiązał liczne osobiste kontakty. Przede wszystkim jednak dużo malował i wystawiał na licznych wystawach w kraju i zagranicą, zarówno w prezentacjach indywidualnych, jak i w ramach „Grupy Dziesięciu”.

Adam Bunsch, witraż Grzech III – nieczystość (fot. Marcin Szala)

Zmobilizowany w 1939 r., wziął udział w kampanii wrześniowej, Po ewakuacji jednostki został internowany na Węgrzech, skąd udało mu się zbiec i przedostać do Wojska Polskiego na terenie Francji, a następnie Anglii, gdzie został oficerem oświatowym w 10 Brygadzie Kawalerii Pancernej gen. Stanisława Maczka. Zasłużył się dla niej projektem odznaki. W latach 1943-1945 służył w Dowództwie Jednostek WP. Po demobilizacji wrócił do Krakowa. W 1946 r. uzyskał nominację nauczyciela w Szkole Przemysłowej w Bielsku, ale bez etatu, niebawem przeniesiony do analogicznej szkoły w Krakowie, stale szykanowany, ostatecznie w 1951 r. został zwolniony z pracy w szkolnictwie. Pozostała mu uprawa działki na polu artystycznym, ale że nie akceptował nowych kierunków w malarstwie, także krytyka przestała się nim interesować. Pozostał sobą, niezmiernie pracowity, zawsze precyzyjnie wykańczał swoje prace. Zmarł w Krakowie 15.05.1969 r.

Tablica pamiątkowa w Bielsku-Białej

Z powodzeniem posługiwał się pędzlem i piórem. Uprawiał malarstwo sztalugowe i portretowe, pejzaże beskidzkie i tatrzańskie, cyzelował barwne drzeworyty, komponował witraże i mozaiki, tworzył scenografie. Początkowo trzymał się reguł sztuki młodopolskiej z akcentem na symbolizm, stopniowo przechodził do neorealizmu. Jako uczestnik dwu wojen światowych, wiele miejsca poświęcił tematyce wojennej, pokazując jej koszmarne oblicze („Alarm”, „Do zwycięstwa”, „Przegląd odwodów”, a zwłaszcza „Kula karabinowa”). Osobne miejsce zajmuje tu teka rysunków „Szkice wojenne 1939-1945”. Wypowiadał się także w tematyce religijnej. Znajdujemy tu obrazy: „Wskrzeszenie Łazarza”, „Kielich goryczy”, „Zmartwychwstanie”, „Niewiasty u grobu” oraz ponad 200 witraży m. in. w Kościele Mariackim w Katowicach („Cnoty i występki”, „Legenda o św. Jacku”), także w Czechowicach-Dziedzicach, Gnieźnie (w katedrze), Lipniku, Piekarach Śląskich, Ropczycach, Rybniku, a również w Londynie. Jest też autorem polichromii kościelnych w Katowicach – Zawodziu i w Lipniku. Z grafik wymieńmy chociaż: „Cyklameny”, „Irysy”, „Róże”, także „Sikorki”, „Wróble”, „Złote bażanty”. Wreszcie, obok artykułów w prasie pozostawił 14 dramatów, począwszy od debiutanckiego „Konia parowego” (1933), „Dolary pana Signac”, „Haneczka i duch”, „Gołębie brata Alberta – Rzecz o Albercie Chmielowskim”. Był współtwórcą krakowskiej „konfraterni teatralnej”, członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków i Związku Literatów Polskich.

* * *

Marek Hłasko (1934-1969)

Także w następny czwartek – 13 czerwca Stanisława Ruczko przypomniała młodo zmarłego 14.06.1969 w Wiesbaden prozaika Marka Hłaskę (1934-1969), przedstawiciela literatury buntu. Jego proza, nierzadko nawiązująca do własnych doświadczeń, nosi wyraźne cechy „brutalnej deziluzji” przeciwstawiającej się zakłamanej literaturze socrealistycznej, wchodzi w świat zawiedzionych młodych ludzi z marginesu, pogrążonych w cynizmie i beznadziei, marzących o bliżej nieokreślonym lepszym nieosiągalnym życiu. Począwszy od debiutanckiego zboru „Pierwszy krok w chmurach” (1956) – uznany za „Biblię pokolenia października”, listę jego dorobku literackiego wypełnia ponad dwadzieścia powieści („Następny w raju”, „Cmentarze”, „Wszyscy byli odwróceni”, „Brudne czyny”, „Sowa – córka piekarza”) i opowiadań („Stacja”, „Umarli są wśród nas”, „Trudna wiosna”, „Brat czeka na końcu drogi”), wspomnień („Piękni dwudziestoletni”), eseju („Listy z Ameryki”). Z jednej strony znany w świecie pisarz, z drugiej młody człowiek nie potrafiący dla siebie znaleźć miejsca, brnął coraz więcej w zawiłościach opisywanego środowiska bezradnych gniewnych, co doprowadziło go do tragedii.

Marek Hłasko urodził się w Warszawie 14.01.1934 r. Był synem Macieja Hłaski i Marii Łucji z Rosiaków. W 1937 r. małżeństwo się rozpadło. Matka pracowała w sekretariacie dyrekcji elektrowni warszawskiej. W czasie II wojny światowej utrzymała się z prowadzenia straganu żywnościowego. Po Powstaniu Warszawskim (1944) wraz z synem szukała schronienia w Częstochowie, Chorzowie, Białymstoku, wreszcie we Wrocławiu. Tam Marek w 1948 r., z trudem ukończył szkołę podstawową. Jako jeden z najmłodszych w klasie, mały i nieporadny synek o fizjonomii dziecka, był przedmiotem pogardy i złośliwych kpin starszych kolegów, odwzajemniał agresywnością. Potem próbował sił w Liceum Administracyjno-Handlowym we Wrocławiu, w szkole robotniczej TPD w Legnicy, wreszcie w Liceum Techniki Teatralnej w Warszawie, wydalony na początku 1950 r. za obskuranckie zachowanie. We Wrocławiu udało mu się ukończyć kurs prawa jazdy wozów ciężarowych, wnet jednak zderzył się z wymogami „socjalistycznej dyscypliny pracy”. W 1951 r. z matką i ojczymem wrócił do Warszawy. Często zmieniał pracę. Znużony jeżdżeniem ciężarówką, spróbował pisania, został korespondentem „Trybuny Ludu”. Uzyskał nawet stypendium Związku Literatów Polskich (1953), wyjechał do Wrocławia. Czytał wówczas bardzo dużo, zachwycał się twórczością Fiodora Dostojewskiego, pisał swoją „Bazę Sokołowską” – „hańbę swego życia”. Znów wrócił do Warszawy. W „Sztandarze Młodych” zamieszczał kolejne próby literackie, zyskując rozgłos i sławę najmłodszego pisarza młodego pokolenia, stał się symbolem nonkonformizmu. W 1958 r. wyjechał do Paryża, następnie do Niemiec i Włoch. Opublikowane w paryskiej „Kulturze” „Cmentarze” przyniosły mu sławę zagranicą, w kraju wywołały napastliwą nagonkę prasową. W Berlinie Zachodnim, poprosił o azyl, potem wyjechał do Izraela, wrócił do Niemiec (1960) i tu ożenił się w aktorką Sonią Ziemann. Zagranicą czuł się źle. Nieznajomości języków obcych pogłębiała wyobcowanie. Chwytał się pracy fizycznej, by zarobić na życie, popadł w konflikt z policją, 8 miesięcy spędził w klinikach psychiatrycznych. W 1966 r. ściągnął go Roman Polański do Los Angeles. Reżyser sprawił mu zawód, gdyż zmienił plany. A że spodobała mu się żona innego reżysera Nicholasa Raya, rzecz skończyła się podwójnym zerwaniem małżeństw. Nieumyślne potrącenie na ulicy swojego przyjaciela Krzysztofa Komedy-Trzcińskiego zakończyło się utratą jego życia (1969). Trzy tygodnie później, nękany złymi przeczuciami, zmarł Hłasko. Na jego grobie matka kazała umieścić napis będący tytułem jednej z jego powieści: „Wszyscy byli odwróceni”!

* * *

20 czerwca druga nasza wycieczka w tym roku, połączona była z tradycyjnym smażeniem jajecznicy. Wbrew oczekiwaniom spiętrzyły się różne kłopoty organizacyjne; z żalem musieliśmy odmówić wielu osobom udziału w wycieczce. Do tego prognozy pogody były takie sobie, mogące skutecznie zakłócić realizację założonego programu. Ze względu na roboty drogowe, paraliżujące płynność przejazdu do Wisły, pojechaliśmy przez Bażanowice i Leszną, dalej doliną Olzy przez Trzyniec, Jabłonków i najstarszą wioskę beskidzką Bukową, skrajem Jaworzynki do Koniakowa. Zatrzymaliśmy się w zajeździe pod Koczym Zamkiem. Skorzystaliśmy z ogródka i urządzonego do grillowania paleniska. Panie zajęły się tłuczeniem pięciu tuzinów jaj, panowie ogniskiem i smażeniem jajecznicy na dużej patelni. Przy stolikach odbywało się doprawianie jajecznicy zieleniną i konsumpcja.

Maksymalnie nasyceni, ruszyliśmy w dalszą drogę przez Laliki, tunelem do granicznego Zwardonia. Tu skierowaliśmy się na nową drogę prowadzącą południowymi rozłogami granicznego pasemka Szyrokiego nad doliną Skaliczanki. Droga prowadzi przez kilka estakad o wysokości ponad 70 m oraz dwa tunele; roztaczają się z niej piękne widoki na wylot doliny Czadeczki, rozsiadłe pod Wawraczowym Gronem przysiółek Jaworzynki – Trzycatek i Hyrczawę. W Świerczynowcu ostrym esowym zjazdem zjechaliśmy na drogę do przejścia granicznego. Mijając słynną Przełęcz Jabłonkowską, zjechaliśmy znów do Jabłonkowa i dalej do Bystrej, skąd skierowaliśmy się przez Karpentną do Tyry. Mozolnie wspięliśmy się na Mały Jaworowy. Na naszych oczach dolinę Olzy i całe przedgórze wypełniały się gęstą mgłą, nad nami pojawiły się ciemne chmury. Zaczęło pokapywać, skądś dochodził pomruk burzy. Z pięknej panoramy spod schroniska – nici. Coś tam przekąsiliśmy w bufecie i zawiedzeni ruszyliśmy na powrót do Tyry, a stąd przez Oldrzychowiec, Trzyniec i Bażanowice do domu. W perspektywie drogi zobaczyliśmy podłużne grzbietowisko Jaworowego z wieżą przekaźnikową na Małym Jaworowym. Żal ściskał serce.

* * *

Bronisław Ferdynand Trentowski (1808-1869)

W ostatni czerwcowy czwartek – 27 czerwca, Stefan Król zwrócił naszą uwagę na postać Bronisława Trentowskiego (1808-1869). 16.06.1869 r. minęła 150. rocznica jego śmierci.

Biografia Trentowskiego, wbrew oczekiwaniom, jest pełna znaków zapytania. W większości źródeł znajdujemy, że Bronisław Ferdynand Trentowski urodził się 21.01.1808 w Opolu na Podlasiu. Według nowszych badań Trętowski później Trentowski urodził się o rok wcześniej w wiosce Kopcie w pobliżu Łosic. Jego rodzicami byli Leon i Maria z domu Wróblewska, według innych Karska. Wiele jest dyskusji w literaturze na temat wyznania Bronisława, czy był kalwinem od urodzenia po matce Karskiej (?), czy dokonał konwersji, a jeśli tak, to kiedy? Ojciec Leon, sam absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, przysposabiał syna od najmłodszych lat do nauk filozoficznych. Niewiele wiadomo o latach szkolnych Bronisława oprócz tego, że uczył się w wojewódzkiej szkole ojców pijarów w Łukowie z dwuletnią przerwą, gdy kształcił się w warszawskim liceum. W 1825 r. zamieszkał w Warszawie, gdzie studiował do 1828 r., uzyskując tytuł magistra filologii. Wówczas jeszcze nie myślał o filozofii, a raczej o dramaturgii, czego wyrazem były pisane tragedie i rozprawki filologiczne. Rok później zdał egzamin nauczycielski i rozpoczął praktykę nauczycielską w szkole średniej w Szczucinie. Już wówczas bystry umysł Trentowskiego dostrzegł wiele mankamentów w sposobach kształcenia i wychowania; nasuwające się wnioski w przyszłości doprowadziły go do sformułowania podstaw polskiej pedagogiki. Z najstarszymi uczniami wziął udział w Powstaniu Listopadowym, uczestniczył w wielu bitwach. Po kwarantannie w Brodnicy zgłosił się na studia filozoficzne do Królewca (1832); tu jednak rychło odkryto jego powstańczą przeszłość i wydalono z uczelni. Odtąd zaczyna się jego wędrówka po niemieckich uniwersytetach. Po odmowie jego przyjęcie w Lipsku i w Halle, trafił w końcu do Heidelbergu, gdzie przez rok był wiernym słuchaczem filozofa Karla Dauba. W 1833 r. przeniósł się do Fryburga badeńskiego. Początkowo żył tu w nędzy. Dopiero pomoc rodziny Humborgerów odmieniła jego los. W 1835 (względnie 1836) zdobył doktorat, dwa lata później ożenił się z córką swoich opiekunów Karoliną. Po zdobyciu habilitacji rozpoczął wykłady z zakresu filozofii i pedagogiki na uniwersytecie, ale ani etatowego tytułu profesorskiego ani kierownictwa katedry nie otrzymał mimo dopisania uwłaczającego godności narodowej Polaków wstępu do swojego dzieła „Podstaw filozofii uniwersalnej”, poddanego druzgocącej krytyce przez Karola Libelta. Pracował na uniwersytecie do 1847 r., ale wykładów prawdopodobnie nie prowadził już wcześniej (od 1842 r.?). Odtąd poświęcił się całkowicie publistyce naukowej.

Był czołową postacią polskiej myśli filozoficznej okresu romantyzmu. Już w 1837 r. pokazała się jego pierwsza wspomniana wyżej rozprawa „Grundlage der universellen Philosophie”, następnie praca habilitacyjna „De vita hominis aeterna”, a do 1840 r. dwutomowa „Vorstudien zur Wissenschaft der Natur”. Są to jego trzy podstawowe dzieła z tego zakresu. Pod wpływem wielkopolskiego mecenasa sztuki Edwarda Raczyńskiego i prezesa Towarzystwa Naukowej Pomocy dla Młodzieży Wielkiego Księstwa Poznańskiego Jana Karola Marcinkiewicza – Trentowski zbliżył się do poznańskiego ośrodka umysłowego. Odtąd publikował już tylko w języku polskim a szereg jego dzieł jak „Chowanna czyli system pedagogiki narodowej” (1842), „Stosunek filozofii do cybernetyki czyli sztuka rządzenia narodem”, „Myślini, czyli całokształt logiki narodowej”. pokazały się w Poznaniu. W Paryżu wydał „Wizerunki duszy narodowej z końca ostatniego szesnastolecia” a we Fryburgu „Przedburza polityczna”, której utajnionym współautorem był Zygmunt Krasiński. Załamanie ruchów wolnościowych okresu Wiosny Ludów Trentowski przypłacił kilkuletnią chorobą „nerwową”. Obstrukcje ze strony kół klerykalnych i spadek zainteresowania filozofią spowodował, że Trentowski na próżno zabiegał o wydanie kolejnych swoich prac. Dopiero kilka lat po śmierci pokazała się m.in. trzytomowa encyklopedia filozoficzna „Panteon wiedzy ludzkiej”. Wiele swoich wypowiedzi ogłosił m.in. w „Tygodniku Literackim”, „Bibliotece Warszawskiej”, „Roku”, „Orędowniku Naukowym”.

Język jego dzieł jest trudny nie tylko dlatego, że poruszał zagadnienia filozoficzne, ale że posługiwał się utworzonymi przez siebie nowymi terminami. Takie pojęcia jak cybernetyka, historyzm, jaźń, różnojednia, na stale weszły do polskiego języka filozoficznego. Trentowski przeciwstawił się idealistycznej filozofii Fryderyka Hegla twierdząc, iż materia jest równie ważna jak duch, są one wzajemnie nierozdzielne. I właśnie tę „różnojednię” Trentowski nazwał jaźnią, a jej część – religię widział jako tęsknotę jaźni skończonej do jaźni nieskończonej. Filozofię wychowania Trentowski oparł na rozwijaniu tego, co w każdym człowieku jest twórcze, ściśle związane z boskim pierwiastkiem w jaźni ludzkiej. W swoim systemie pedagogiki narodowej opowiedział się za powszechną oświatą dla ludu i pobudzeniem jego miłości do ojczyzny. W spełnieniu tego postulatu widział odrodzenie narodowe i podstawy bytu państwa. Był też Trentowski głównym przeciwnikiem ideowym Adama Mickiewicza, nazywając go „szatanem towiańszczyzny i mesjanizmu opętanego”, przeciwstawiał się nadrzędności marzeń nad rozumnym myśleniem i zachęcał do programu pracy organicznej. Idee Trentowskiego odcisnęły swoje piętno w środowisku poznańskim, czyniąc z Wielkopolski w okresie rozbiorów główny ośrodek postępowej myśli narodowej w czasie narastającego zniewolenia pruskiego. Jego postulat pracy organicznej znalazł pełne odbicie w następującej po romantyzmie epoce pozytywizmu.

Zmarł 16.06.1869 r. we Fryburgu i tam został pochowany.

Tekst i zdjęcia: Władysław Sosna

Odpowiedz

Możesz użyć tych znaczników HTML

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>