Na pierwszym czwartku 3 stycznia, otwierającym tegoroczne spotkania klubowe PTEw, wystąpił Stefan Król z prezentacją postaci Klemensa Matusiaka (1881-1969), ściśle związanego ze stuleciem wielkich wydarzeń cieszyńskich obchodzonych w ubiegłym roku.
Klemens Matusiak urodził się 13.11.1881 r. w Bulowicach pod Andrychowem w chłopskiej rodzinie Ignacego i Katarzyny z Wierońskich. W Krakowie ukończył Seminarium Nauczycielskie. Po odbyciu wstępnej praktyki i służby wojskowej, w 1903 r. uzyskał pracę w szkole ludowej w Trzanowicach (ob. Czeska Republika). Odtąd wszystkie swoje siły oddał Śląskowi Cieszyńskiemu. Skupił się z zasadzie na dwóch dziedzinach: służbie nauczycielskiej i w pożarnictwie. Już w Trzanowicach okazał się aktywnym działaczem Macierzy Szkolnej, Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego, Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, organizatorem jednostki Straży Pożarnej i jej naczelnikiem, współorganizatorem Związku Polskich Straży Pożarnych. Udzielał się jako prelegent, publicysta, wydał dla młodzieży szkolnej polski „Atlas geograficzny dla szkół ludowych”. Gdy wybuchła I wojna światowa jako oficer rezerwy został ponownie powołany do austriackiej służby wojskowej w charakterze cenzora i komendanta przysposobienia wojskowego w garnizonie cieszyńskim. Szczególnie ta pierwsza funkcja była wysoce niewdzięczna, gdyż wbrew własnym przekonaniom musiał temperować nazbyt ostre artykuły krytykujące austriackie porządki, przesyłane do polskiej prasy.
Przez cały czas utrzymywał kontakty z przedstawicielami polskiego ruchu narodowego. Gdy w październiku 1918 r. zawiązała się polska Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego, znalazł się w ścisłym gronie zaprzysiężonych oficerów Polaków służących w cieszyńskim garnizonie austriackim i wraz z nimi przygotował akcję opanowania garnizonu i przejęcia nad nim komendy. Akcja, przeprowadzona w nocy 31.10/1.11.1918 r., była majstersztykiem organizacyjnym, przeprowadzona została bez jednego wystrzału w skrajnie krytycznych okolicznościach z nie do opisania determinacją. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że równocześnie do opanowania komendy nad garnizonem szykowali się oficerowie czescy i niemieccy. Wystarczyło najmniejsze potknięcie, a polscy oficerowie znaleźliby się pod ścianą, a Rada Narodowa stałaby się nic nieznaczącym klubem marzycieli bez mocy sprawczej. Cieszyn był pierwszym śląskim miastem, pierwszym niepodległym skrawkiem Polski pod tymczasową władzą polskiej Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego. Był to zbiorowy wysiłek grupy polskich oficerów, ale por. Matusiak był tym, w którego ręku skupiały się wszystkie nici przygotowywanego zamachu.
W styczniu 1919 r. brał udział w obronie Śląska Cieszyńskiego, był dowódcą batalionu Milicji Śląskiej, a już w maju 1919 r. zajął stanowisko powiatowego inspektora szkolnego w Bielsku, gdzie wydatnie przyczynił się do organizacji polskiego szkolnictwa. Zasiadał także w ławie Rady Miejskiej Bielska, kierował Polskim Związkiem Obywatelskim, piastował obowiązki prezesa Cieszyńskiego Związku Straży Pożarnych. W 1939 r. przyjęty został do batalionu wartowniczego „Bielsko”. Z nim przeżył kampanię wrześniową, po rozwiązaniu jednostki przedostał się do Rumunii, a następnie przez Cypr do Tel Avivu i Jerozolimy, gdzie przebywał do 1948 r. i służył jako nauczyciel i opiekun dzieci polskich uchodźców. Przez Egipt i Londyn w 1951 r. dotarł do Chicago. Zarabiał na życie jako introligator, działał wśród tamtejszej Polonii. Wreszcie 1957 w r. wrócił do Bielska ponownie angażując się w pożarnictwie. Zmarł 8.01.1969 r. w Bielsku i tam został pochowany. Obok licznych artykułów pozostawił dwa pamiętniki: „Walki o Ziemię Cieszyńską w latach 1914-1920” oraz „Szkolnictwo polskie na terenie miasta i powiatu Bielsko w latach międzywojennych”.
Na drugim noworocznym czwartku, 10 stycznia, Stanisława Ruczko w treściwym wystąpieniu odmalowała postać i dorobek literacki Jana Józefa Szczepańskiego (1919-2003). Urodził się w Warszawie 12.01.1919 r. Studia z zakresu orientalistyki rozpoczął w 1938 r. na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, przerwane niestety wybuchem II wojny światowej. Brał udział w kampanii wrześniowej 1939 r., wzięty do niewoli zbiegł, wrócił do Krakowa i włączył się do służby wywiadowczej, potem zasilił szeregi AK. Po uwolnieniu Krakowa podjął dalsze studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Związał się też z „Tygodnikiem Powszechnym” jako recenzent teatralny, na nowo przemierzał znane sobie z wojny szlaki w Gorcach i w Pieninach, odwiedzał Zakopane, zaliczył szereg dróg taternickich. Po 1957 r. odbył kilka podróży po krajach europejskich, także Azji, Afryki i Ameryki Południowej. W latach 1959-1966 pełnił funkcję kierownika literackiego teatru „Groteska”. Należał do ścisłego grona osób kierujących pracami Polskiego Porozumienia Niepodległościowego (1976-1981), był współzałożycielem Towarzystwa Kursów Naukowych (1978) i pierwszym prezesem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich (od 1989). Zmarł w Krakowie 20.02.2003 r.
Przede wszystkim jednak Jan Józef Szczepański był pisarzem, reporterem, eseistą, tłumaczem, a także scenarzystą filmowym. W wykazie jego dorobku publicystycznego znajdujemy 32 powieści („Portki Odysa”, „Polska jesień”, „Pojedynek”, „Ikar”, „Wyspa”, „Kipu”), wspomnień („Kadencja”, „Dziennik – 5 t.), zbiorów opowiadań („Buty i inne opowiadania”, „Opowiadania dawne i dawniejsze”, „Historyjki”, „Jeszcze nie wszystko”, „Obiady przy świecach”), esejów („Przed nieznanym trybunałem”, „Wszyscy szukamy”) i reportaży („Zatoka białych niedźwiedzi”, „Do raju i z powrotem”, „Czarne i białe”, „Świat wielu czasów. Wrażenia z podróży do Ameryki Południowej”, „Koniec westernu”, „Trzy podróże”) oraz 7 scenariuszy („Wolne miasto”, „Westerplatte”, „Hubal”, „Życie za życie”). Poza twórczością Josepha Conrada (właściwie Józefa Konrada Korzeniowskiego) tłumaczył G. Greene’a, A. Huxley’a i G. Apollinaire’a. Tu wymieńmy chociaż Johna Hunta „Zdobycie Mount Everestu” z czasów, gdy góry były żywiołem pisarza.
W swoich powieściach obnażył rzeczywistość wojenną i pokazał na czym polegało prawdziwe bohaterstwo rodzące się w skrajnych warunkach. Z kolei w swoich refleksjach z podróży pisarz poddał analizie postępujący kryzys moralny społeczeństw, będący efektem oddziaływania bestialstwa wojennego, ale też nienadążania za rozwojem nauki i techniki i niewolnictwa pieniądza. Przez cały czas pisarz pozostał sobą, nie poddając się naciskom jedynie słusznej ideologii rozwijanej w Polsce po II wojnie światowej.
Trzeci czwartek – 17 stycznia, wypełniło walne zebranie sprawozdawcze Oddziału. Przebiegało ono zgodnie z wcześniej przyjętym porządkiem. Głównymi punktami zebrania były dwa sprawozdania: prezesa z działalności oddziału w 2018 r. oraz Komisji Rewizyjnej. Zebranie prowadził Marcin Mrózek.
Sprawozdanie odczytał prezes Władysław Sosna. Obejmowało ono całokształt działalności Oddziału, ujętej w pięciu punktach: spotkania klubowe PTEw, wycieczki, publicystyka, współpraca z oddziałami PTEw i innymi organizacjami oraz inne.
W 2018 r. odbyło się 41 spotkań klubowych i jeden poranek. Tematyka spotkań – jak od lat – skupiła się na przypomnieniu Ludzi Zacnych, których rocznice przypadały na 2018 r. (tylko krotności 25 lat), oraz na ważnych wydarzeniach. Łącznie przedstawiono 38 postaci i 3 wydarzenia historyczne (m.in. 450-lecie wydania Porządku Kościelnego przez księcia cieszyńskiego Wacława III). W tym dziale mieszczą się także 2 tradycyjne spotkania: wieczór adwentowy oraz ilustrowany zdjęciami przegląd wydarzeń w Oddziale „Przeżyjmy to jeszcze raz”. Uroczysty Jubileuszowy Poranek Trzech Stuleci poświęcony był trzem rocznicom: powstania Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego, Odzyskania Niepodległości i włączenia ewangelickich kościołów Śląska Cieszyńskiego do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce. Łącznie wystąpiło 18 prelegentów, z tego sześcioro wielokrotnie; ta szóstka wygłosiła ¾ wszystkich prelekcji.
Zorganizowano siedem wycieczek: dwie na trasach krajowych, trzy w Republice Czeskiej i dwie w Słowacji, z tego pięć było jednodniowych i dwie trzydniowe. W tym roku odnotowaliśmy trzechsetną wycieczkę PTEw. Dla organizatorów tych wycieczek (Emilii i Władysław Sosnów) było to wzruszające przeżycie. Tradycyjnie na ostatniej wycieczce w roku odbywają się dwa konkursy: „O Złoty Liść Jesieni” i quiz „Co zapamiętałeś z wycieczek PTEw bieżącym roku”. Nagrodami są kalendarze planszowe i książkowe na rok następny.
Oddział regularnie dostarcza miesięczne relacje z wydarzeń na stronę PTEw, współpracuje z miesięcznikiem parafialnym „Wieści Wyższobramskie”, gdzie publikuje cykl artykułów „Ludzie i wydarzenia” oraz aktualności. W „Kalendarzu Cieszyńskim” umieszczane są „Kalendaria rocznic” na dany rok oraz 1-2 artykuły o tematyce protestanckiej. Prowadzona jest także kronika Oddziału, której postawą są wydruki z relacji miesięcznych na stronie PTEw.
Przedstawiciele zarządu Oddziału uczestniczyli w dorocznym jesiennym zebraniu czterech oddziałów PTEw z terenu Śląska Cieszyńskiego. Gospodarzem zebrania w 2018 r. był oddział w Bielsku. Bliska jest współpraca Oddziału z zarządem głównym Macierzy Ziemi Cieszyńskiej. Od lat przedstawiciel Oddziału zasiada w zespole redakcyjnym „Kalendarza Cieszyńskiego”. Od 1987 r. w lokalu Macierzy odbywały się cotygodniowe spotkania klubowe PTEw.
Oddział na koniec 2018 r. liczył 100 członków, z tego 26 stanowią osoby w podeszłym wieku, nie biorące już udziału w imprezach PTEw, a wcześniej należące do PTEw przez co najmniej 10 lat. Nowych członków przyjęliśmy 6, pożegnaliśmy 4.
W podsumowaniu prezes podziękował wszystkim instytucjom, które wsparły finansowo działalność Oddziału, prelegentom i członkom zarządu za wszelką pomoc w realizacji podjętych zadań. Pisemne podziękowanie za 21 lat udostępnienia lokalu złożono na ręce sekretarki ZG MZC.
Przewodniczący Komisji Rewizyjnej, Jan Król, ustosunkował się w swoim sprawozdaniu do przedłożonej dokumentacji finansowej Oddziału, nie stwierdził żadnych uchybień i wystąpił z wnioskiem o udzielenie absolutorium zarządowi Oddziału za 2018 r., które w głosowaniu zebranych zostało zaakceptowane. Obecni na zebraniu proboszcz parafii ks. Janusz Sikora i kurator zboru Małgorzata Wacławik-Syrokosz z uznaniem wypowiedzieli się o pracy i osiągnięciach Oddziału.
Kolejny czwartek 24 stycznia poświęcony był pamięci Stanisława Wyspiańskiego w 150-lecie jego urodzin. Prelekcję przygotowała Stanisława Ruczko.
Stanisław Mateusz Ignacy Wyspiański żył w latach 1869-1907, poeta i dramaturg, malarz i grafik, zmarł przedwcześnie powalony nieuleczalną chorobą, pochowany w Panteonie Narodowym na krakowskiej Skałce, żegnany przez tłum wielbicieli jego talentu; wielki twórca, duchowy przywódca pokolenia, który to wszystko co polskie wyniósł i wpisał do ksiąg wartości ponadnarodowych i ponadczasowych.
Syn krakowskiego rzeźbiarza Franciszka i Marii z Rogowkich urodził się 15.01.1869 r., wcześnie utracił matkę. Otoczyła go troskliwą opieką ciotka Joanna z Rogowskich Stankiewczowa. To dzięki niej ukończył gimnazjum, mógł rozwijać swój talent w matejkowskiej Szkole Sztuk Pięknych i pogłębiać swoją wiedzę na Uniwersytecie Jagiellońskim z zakresu historii sztuki, historii i literatury. Mistrz Matejko, doceniając jego talent, dopuścił go do prac konserwatorskich polichromii kościoła Mariackiego. Uzyskawszy stypendium odbył podróż przez Austrię, Włochy, Szwajcarię Francję, Niemcy i Czechy. Odwiedzał galerie, ale też teatry i opery, wreszcie na prywatnej akademii w Paryżu dopełniał swoje umiejętności z rysunku i malarstwa. Do Krakowa wrócił w 1894 r. Tworzył sobie a muzom i przymierał głodem; przez wiele lat jego pastele nie mogły się przebić przez hermetyczną powłokę „sztuki dla sztuki”. Jego autoportrety, portrety jemu współczesnych i kompozycje kwiatowe były nazbyt realistyczne. Dopiero w 1895 r. franciszkanie zaprosili go do odnowienia polichromii i witraży swojego kościoła. Wyspiański kochał swój Kraków, stanął wśród współzałożycieli Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, związał się z pismem „Życie”, projektował jego szatę graficzną i zapełniał tekstami swoich przemyśleń o sztuce i swoją poezją. Wreszcie w 1898 r. na deski teatru dostała się „Warszawianka”.
Dotknięty częściowym paraliżem, zamknął się w sobie. Cichy ślub, zawarty z niepiśmienną służącą ciotki Teofilą Pytką, odmienił jego los, choć różnice intelektualne i usposobienia obojga były skrajnie różne. Marzenia stały się bliższe realizacji. Zaproszony na wesele swojego przyjaciela Lucjana Rydla, był pilnym jego obserwatorem. To na nim narodził się pomysł monumentalnego dramatu. Słowa, muzyka i sceneria tworzyły tu jedność artystyczną, były wyrazem nowego podejścia do rozumienia sztuki teatralnej i jej roli. Nie był to zbiór scenek z poruszającymi się na widowni aktorami mielącymi wyuczone strofy. To „Wesele”, wyjęte z epoki romantyzmu, dobitnie dotknęło parzących spraw narodowych, zmusiło do krytycznego spojrzenia na utrwalone mity i wszechobecny urągający oportunizm. Mimo, iż dramat po wystawieniu wywołał skandal towarzyski, gdyż wielu przyznawało się do kreowanych na scenie bohaterów sztuki, jednak jego wymowa była silniejsza: finalny chocholi taniec obnażył smutną prawdę: wy wszyscy razem nie dorośliście do niepodległości!
Tekę dramatów wypełniło wiele sztuk o tematyce narodowej (m.in.: „Klątwa”, „Lelewel”, „Wyzwolenie”, „Noc listopadowa”), ale także sięgające do świata starożytnego („Achilles”, „Akropolis”, „Powrót Odyssa”). Uzupełniały je rapsody („Bolesław Śmiały”, „Kazimierz Wielki”, „Henryk Pobożny pod Legnicą”), wiersze liryczne i osobiste. Jednak „Wesele” było tą sztuką, która pozwoliła mu wyjść z niekończącej się biedy, zakupić obszerne mieszkanie i zapewnić godziwsze warunki życia założonej rodzinie.
W 1902 r. uzyskał tytuł docenta Akademii Sztuk Pięknych, niedługo potem profesora; ten tytuł przyjął z zastrzeżeniem pominięcia w oracjach austrofilskich akcentów. W 1905 r. zrezygnował ze stanowisko dyrektora Teatru Miejskiego wyczuwając niechęć do jego nowatorskich inicjatyw. Jako radny Rady Miejskiej domagał się usunięcia z podręczników szkolnych jakichkolwiek oznak urągających godności narodowej. Udzielał się w komisjach muzealnych, opieki nad zabytkami i archiwami. Do końca swoich dni tworzył; sparaliżowany, dyktował swojej ciotce ostatnie strofy niedokończonego dramatu „Zygmunt August”. 28.11.1907 r. śmierć zapukała do jego drzwi…
Wreszcie ostatni czwartek miesiąca – 31 stycznia – i pod wieloma względami trudny do omówienia temat, gdyż następstwa tego wydarzenia, jakim była tygodniowa wojna czesko-polska o Śląsk Cieszyński, zaważyły na stosunkach polsko-czeskich, są przedmiotem nie tylko skrajnie różnych interpretacji, ale też potwierdzeniem, że w krytycznych momentach nie liczą się sentymenty ani wola ludu, ale fakty dokonane i uwarunkowania finansowe. Smutkiem napawa także nieznajomość tego wydarzenia przez ogół społeczeństwa polskiego, brak wiedzy o tym, co utraciliśmy i wypowiadanie opinii urągających godności mieszkańców Śląska Cieszyńskiego. Dokładnie w stulecie zawieszenia czesko-polskiego konfliktu zbrojnego temat „Wojny czesko-polskiej 1919 r.” przedstawił historyk Stefan Król.
Ponad wszelką wątpliwość powstanie polskiej Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego, jej deklaracja poparta wielotysięcznymi wiecami ludności o przynależności ziemi Śląska Cieszyńskiego do odradzającej się po 123-letniej niewoli Polski, objęcie władzy nad Księstwem i komendy nad austriackim garnizonem w Cieszynie (31.10./1.11.1918) były wydarzeniem bez precedensu, spełnieniem oczekiwań tej części mieszkańców, która przyznawała się do polskiej narodowości i stanowiła jej większość. Jedną z trosk Rady Narodowej było ustanowienie granicy terytorium podległego jej władzy, toteż już 5.11.1918 r. doszło do rozmów pomiędzy Radą Narodową a analogicznym organem czeskim, Zemským Narodnim Výborem. Zasadniczym punktem było przyjęcie tymczasowej granicy polsko-czeskiej na zasadach rozgraniczenia etnicznego, której ostateczny przebieg miał być przedmiotem pertraktacji rządów obu krajów. I te rokowania należy uznać jako spełnienie deklaracji Rady pragnącej uzgodnienia przebiegu granicy polsko-czeskiej w sposób bezkolizyjny, pokojowy. Ale na tym niestety skończyły się wszelkie gesty dobrosąsiedzkich stosunków. Odtąd liczyła się już tylko polityka faktów dokonanych.
Już 27.10.1918 r. powstał w Pradze Rząd Czechosłowacki, uznany przez kraje zwycięskiej ententy (głównie Francja, Wielka Brytania, Włochy, Japonia i Stany Zjednoczone). Dwa dni później powstała filia rządu czeskiego – wspomniany Zemský Narodni Výbor w Morawskiej Ostrawie. Czesi mieli niezwykle silnie rozwiniętą dyplomację w Paryżu i przekonanie, że cokolwiek wprowadzą w czyn, nie spotka się z dezaprobatą ententy. Rząd czeski, dążąc do odzyskania jak największego terytorium w znacznej części zasiedlonego przez Niemców na południe od linii grzbietowej Sudetów, posłużył się argumentem ziem korony czeskiej, na co uzyskał aprobatę Francji, zatajając, co pod tym pojęciem rozumie. A rozumiał, że także całe Księstwo Cieszyńskie w jego historycznych granicach to ziemie korony czeskiej, nie oglądając się na to, pod czyim panowaniem znalazł się Śląsk po bitwie pod Mohaczem w 1526 r. i co pozostało po Czechach po bitwie pod Białą Górą w 1620 r. Ponadto pojawiły się dodatkowe argumenty natury gospodarczej: pozyskanie terenów bogatych w złoża węgla oraz rozwinięty przemysł hutniczy wraz ze strategiczną linią kolejową łącząca Bogumin ze słowacką Żiliną i Koszycami. Po opanowaniu ziem podsudeckich i przemieszczeniu czeskich legionarzy z Francji do Czech, stanowisko rządu praskiego uległo całkowitemu usztywnieniu, a pozyskanie Księstwa Cieszyńskiego jego priorytetem. Rząd czeski nie uznawał polskiej Rady Narodowej w Cieszynie i postanowień ugody z 5.11, ignorował proklamację Rzeczypospolitej i kolejne jej rządy do czasu premierostwa Ignacego Paderewskiego (od 16.01.1919). Sytuacja zaostrzyła się, gdy naczelnik Józef Piłsudski 28.11.1918 ogłosił dekret o przeprowadzeniu wyborów do pierwszego sejmu RP w dniu 26.01.1919 r., obejmując nimi także teren pozostający pod rządami polskiej Rady Narodowej po ugodzie z 5.11. Akt ten spotkał się z frontalnym oskarżeniem Polski o sprawowanie aktów suwerenności na ziemiach czeskich i złamanie zobowiązań dotyczących granic do czasu rozstrzygnięcia przez Konferencję Pokojową w Wersalu, która rozpoczęła obrady 18.01.1919 r. Posiłkując się dodatkowo zarzutem o szerzeniu się bolszewizmu i ogólnej anarchii na Śląsku Cieszyńskim, rząd praski postanowił przeciąć sprawę kolejnym aktem faktów dokonanych.
Słane przez dowódcę garnizonu cieszyńskiego gen. Franciszka Latinika meldunki do Warszawy, o obsadzaniu granicy śląskiej licznymi oddziałami wojska czeskiego, były ignorowane. Czesi wiedząc o tym, że rząd Polski w sprawach granic zachodnich ma związane ręce przez ententę, posłużyli się swoistym fortelem. Oto 23.01.1919 r. w godzinach przedpołudniowych w gabinecie gen. Franciszka Latinika zjawił się ppłk. Jozef Šnejdarek w asyście czterech oficerów, wszyscy w mundurach wojsk ententy, i zażądał natychmiastowego wycofania polskich wojsk ze Śląska Cieszyńskiego za rzekę Białą. Gen. Latinik odpowiedział, że tego nie uczyni dopóki nie otrzyma jednoznacznych instrukcji z Warszawy. „Aliantcy” oficerowie nie czekali na odpowiedź, bezpiecznie opuścili gabinet generała, by wydać rozkazy do rozpoczęcia zbrojnej napaści wojsk czeskich na Śląsk Cieszyński według przygotowanego planu strategicznego. Przewidywane było natarcie w trzech kierunkach: wzdłuż linii kolejowej Bogumin – Czechowice z możliwością oskrzydlenia od północy i wzmocnienia ataku od zachodu kolejno na Cieszyn, Skoczów i Bielsko, drugie uderzenie wyszło z Ostrawy w kierunku południowo-wschodnim na Zagłębie Karwińskie i Cieszyn, a trzecie z terenu Słowacji także wzdłuż linii kolejowej Czadca – Jabłonków – Cieszyn. Wojska czeskie (piechota, kawaleria, artyleria i zaplecze techniczne) liczyło 14-16 tysięcy dobrze przeszkolonych i uzbrojonych żołnierzy pod generalnym wykonawczym dowództwem wspomnianego ppłk. Jozefa Šnejdarka.
Tymczasem już z początkiem stycznia 1919 r. najlepszy batalion garnizonu cieszyńskiego został wysłany pod Lwów. Na miejscu pozostały skromne pododdziały wywiadu, 11. kompanii zmobilizowanej piechoty, dwie kompanie karabinów maszynowych, pluton szwoleżerów i bateria artylerii polowej. W stan pełnej gotowości postawiono ochotnicze kompanie milicji, uszczuplone zaskakującym nakazem rządu RP. Łącznie siły polskie liczyły 1.285 karabinów, 18 karabinów maszynowych, 4 działa, 35 szabel i licho uzbrojonych 1.300 członków milicji ludowej. Wymienione oddziały rozproszone były na posterunkach w terenie w trzech liniach oporu, o różnej sile ognia, niestety pozbawione stałej łączności między sobą i dowództwem. Z militarnego punktu widzenia, wobec miażdżącej przewagi wojsk czeskich, polska obrona mogła prowadzić co najwyżej działania opóźniające, z góry skazana na niepowodzenie. Nierówna walka została podjęta i to wówczas, gdy okazało się, że „wizyta” ppłk. Šnejdarka w francuskim mundurze w towarzystwie przebierańców wojsk Ententy była zwykłym kamuflażem, a wojna została rozpoczęta bez jej wypowiedzenia i wbrew zaleceniom dowództwa wojsk sprzymierzonych. Równocześnie rozgorzała wojna na odcinku dyplomatycznym pomiędzy Pragą, Paryżem a Warszawą.
Pierwsze uderzenie nastąpiło na odcinku północnym 23.02.1919 r. Po wymianie strzałów i zabezpieczeniu dworca kolejowego w Boguminie przez siły polskie, czeskie dowództwo poprosiło o zawieszenie broni, w czasie którego pośpiesznie ściągnięto dodatkowe oddziały czeskie, które otoczyły polski półbatalion wadowicki i zmusiły go do poddania. Bogumin jeszcze tego samego dnia został stracony, a droga w kierunku Zebrzydowic otwarta. Gen. Latinik słał rozpaczliwe depesze do dowództwa polskiego o posiłki z głębi kraju. Te nadchodziły, ale zbyt słabe i nazbyt wolno.
Na drugim kierunku rozpaczliwie było bronione Zagłębie Karwińskie; wojsko wspierali także górnicy i milicja, uległo jednak pod naporem przeważających sił czeskich. Gdy do gen. Latinika dotarła wiadomość, że na odcinku północnym w rejonie Kończyc Małych doszło do rozbicia kompanii zapasowej z Wadowic i Brzeszcza i śmierci dowódcy mjr. Cezarego Hallera (26.01), mimo powstrzymania czeskich oddziałów nacierających od południa przez wojsko, milicję, hutników trzynieckich i górali, chcąc uniknąć zamknięcia Cieszyna w kleszczach z trzech stron wycofał swoje siły na przedpole Skoczowa. Zaskoczeni Czesi, umacniający się na zdobytych pozycjach do natarcia na Cieszyn, weszli do miasta bez walki (28.01). Nowa linia frontu ułożyła się wzdłuż koryta rzeki Wisły od okolic Drogomyśla, łukiem na przedpolach Skoczowa znów do rzeki w okolicach Nierodzimia. Docierający do Skoczowa uciekinierzy donosili o terrorze wojsk czeskich na ludności cywilnej i bestialskim traktowaniu bezbronnych rannych żołnierzy polskich, co spotęgowało nienawiść do napastnika.
30.01. wojska czeskie rozpoczęły kolejne natarcie na całej szerokości frontu od Strumienia po Ustroń, w Nierodzimiu zdobyły przyczółek na prawym brzegu Wisły i przerwały linię obronną w okolicy Kisielowa. Na szczęście nadeszły nowe transporty wojsk z pozakrakowskiego rewiru (m.in. z Kalisza, Kielc, Łodzi i Warszawy). Natychmiast skierowane na linię frontu, odrzuciły wojska czeskie na poprzednie pozycje. Mimo to gen. Latinik przygotował plan cofnięcia swoich wojsk na prawy brzeg Wisły w rejon Grodźca, ale powstrzymał się na wiadomość o jeszcze jednym powodzeniu kontrataku na południowym odcinku frontu, zagrażającym wejściem wojsk czeskich na tyły wojsk polskich.
Tymczasem do dowództwa czeskiego dotarł rozkaz ministra obrony narodowej: „(…) dalsze operacje przeciwko Polakom zatrzymać, gdyż przez opanowanie linii koszycko-bogumińskiej cel postawiony przez rząd czechosłowacki został osiągnięty”. Mimo to ppłk. Šnejdarek podjął jeszcze jedną próbę wdarcia się do Skoczowa, aby zająć teren na całej długości wzdłuż rzeki Wisły. Napotkawszy na silny opór, pod wieczór w komendzie gen. F. Latinika pojawili się czescy parlamentariusze z propozycją zawieszenia broni. Ostatecznie formalny rozejm podpisano 3.02.1919 r. Wojska gen. Latinika nie dopuściły Czechów do Skoczowa ani do przekroczenia rzeki Wisły na obu skrzydłach frontu. Zarzuca mu się jednak, że nie zdecydował się, wzmocniony posiłkami, na frontalny kontratak na wyczerpanego i zdemoralizowanego nieprzyjaciela.
Czesi zajmując teren do rzeki Wisły zyskali kolejny argument faktu dokonanego w dalszych przetargach o Śląsk Cieszyński. Że zdołali zająć tylko tyle, należy zawdzięczać to bohaterstwu polskiego żołnierza i poszczególnym dowódcom odcinków frontu, którzy mimo błędów naczelnego dowódcy stawiali opór wielokrotnie silniejszemu nieprzyjacielowi.
W wyniku postanowień Rady Najwyższej w Paryżu, do czasu rozstrzygnięcia sporu ustalono północno-zachodnią część Śląska Cieszyńskiego wzdłuż kolei koszycko-bugumińskiej poddać Czechom, natomiast południowo-zachodnią część z Cieszynem Polsce. 12.02.1919 r. w Cieszynie stawiła się Komisja Międzysojusznicza, która jednak nie potrafiła wyegzekwować poleceń paryskich. W wyniku dalszych zabiegów dyplomatycznych Komisja wyznaczyła nową linię demarkacyjną. Po podpisaniu umowy polsko-czechosłowackiej (25.02), w dniu następnym Frysztat, Cieszyn, Trzyniec i Jabłonków ponownie zajęły wojska polskie. Dalsze przetargi trwały aż do lipca 1920 r., kiedy to ostatecznie ustalono granicę polsko-czechosłowacką wzdłuż rzeki Olzy i Pasma Czantorii na południu, ale to już inna historia.
Tekst: Władysław Sosna, zdjęcia: Beata Macura (z Walnego Zebrania) i Władysław Sosna
Odpowiedz