Archiwum

Październik 2016 w cieszyńskim PTEw

Jesień pod Koczym Zamkiem

Październikowy program działalności cieszyńskiego oddziału PTEw obejmował jedną wycieczkę i trzy spotkania klubowe poświęcone przypomnieniu wybitnych postaci życia społecznego i religijnego.

6 października wyruszyliśmy na ósmą i ostatnią w tym roku wycieczkę. Nie zrealizowaliśmy tylko jednej z powodu zbyt małej liczby chętnych. Trzy wycieczki były na trasach krajowych, trzy do Republiki Czeskiej i dwie do Słowacji (tu jedna dwudniowa).

Laureaci konkursu o Zloty Liść Jesieni 2016

Prawie na całej trasie było mglisto, wietrznie, co więcej – Kubalonkę i okolice Ochodzitej zastaliśmy pokryte śniegiem. Drzewa, które jeszcze nie utraciły kolorowych liści, otoczone lekką mgiełką kontrastowały z bielą śniegu zalegającego pola. Widok iście godny pędzla najlepszych mistrzów. Szaruga i wiatr odstręczyły nas do grilowania na poletkach biwakowych w głębi doliny Rycerki.

Skorzystaliśmy więc z gościny w strażnicy OSP w Ujsołach, gdzie rozegraliśmy nasze konkursy: „O Zloty Liść Jesieni 2016” i quiz „Co zapamiętałem z wycieczek PTEw w 2016 r.?” Laureaci obu konkursów otrzymali kalendarze ścienne i „Kalendarz Cieszyński” na 2017 r. Dopiero w drodze powrotnej słonko przedarło się przez chmury, momentalnie zrobiło się cieplej, toteż skorzystaliśmy z miejsca biwakowego u wylotu doliny Lesnej. Bo przecież, co to za zakończenie sezonu bez grilla?

Rozpalania grilla

Jako że ostrzeżono nas wcześniej, że droga przez Przełęcz Salmopolską na skutek powalonych pod ciężarem śniegu drzew jest zamknięta, pojechaliśmy starym traktem przez Bielsko-Białą do Cieszyna. Po drodze, zanurzając się w coraz bardziej gęstniejącym mroku podziwialiśmy odcinające się jeszcze na jasnym tle nieba szczyty naszych kochanych Beskidów. Dwieście osiemdziesiąta siódma nasza wycieczka dobiegła końca. I tym też akcentem nasz przewodnik uczcił sześćdziesięciolecie swojej służby przewodnickiej!

Andrzej Kotula (1822-1891)

13 października nasz „nadworny” historyk Stefan Król przypomniał postać Andrzeja Kotuli (1822-1891), jednego z trzech „kamizelkorzy”, chłopskich synów, którzy wybili się „na ludzi” (!), zdobyli wyższe wykształcenie i znaleźli się w pierwszym szeregu szermierzy ruchu narodowego na Śląsku Cieszyńskim. Rodem z Grodziszcza (dziś Republika Czeska), uczeń gimnazjum ewangelickiego w Cieszynie, umocnił się w przekonaniach narodowych pod wpływem wybitnego słowackiego działacza narodowego Ludwita Štura, uczestniczył w walkach powstańczych Wiosny Ludów w Wiedniu, potem w Zjeździe Słowiańskim w Pradze. To ostatnie miało zaciążyć na zniweczeniu jego zamiaru zostania nauczycielem przyrody w cieszyńskim gimnazjum.

Będąc prawnikiem z cenzusem doktora, to on przy współpracy z Pawłem Stalmachem był autorem śmiałego memoriału na Zjeździe Słowiańskim, w którym domagał się uznania Ślązaków za Polaków i przynależności Śląska Cieszyńskiego do Polski! Już w Cieszynie wspierał artykułami stalmachowską „Gwiazdkę Cieszyńską”, pisał statut „Czytelni Polskiej”, później jeszcze wielu innych polskich organizacji, był czynnym członkiem prezbiterstwa parafii ewangelickiej w Cieszynie, gdzie bardzo przydało się jego prawnicze doświadczenie. Sobie a muzom spisywał dziennik „Szkoła polszczyzny…”, w którym zamieszczał także swoje utwory wierszowane. Niektóre, o charakterze satyrycznym, publikował na łamach „Gwiazdki Cieszyńskiej”, piętnując wszelką uległość propagandzie niemieckiej. Prawdopodobnie to z jego inicjatywy doszło do pamiętnej wycieczki do źródeł Wisły na Baraniej Górze z ówczesnym proboszczem parafii ewangelickiej ks. dr. Leopoldem Marcinem Otto, mającej wymowny podtekst narodowy. Był także wybitnym przyrodnikiem amatorem, cieszył się posiadaniem największego zielnika w Cieszynie; swoje zamiłowanie do botaniki przelał zresztą na syna Bolesława (1849-1898), niestety tragicznie zmarłego w Alpach Tyrolskich w czasie jednej z eskapad naukowych.

Stefan Król - prelegent

W przeciwieństwie do Pawła Stalmacha i dr. Andrzeja Cinciały, o których głośno w literaturze także z powodu ich pamiętników dokumentujących wzajemne animozje i przepychanki o uznanie swoich dokonań, Andrzej Kotula pozostał w cieniu; jego „Szkoła polszczyzny…” pozostała w szufladzie. Także miejsce jego pochówku nie przetrwało do naszego czasu. Szkoda, bo przecież „Wielkość Andrzeja Kotuli, człowieka prawego i skromnego tkwi w ogromie pracy wykonanej kompetentnie i rzetelnie, w jego zdolnościach organizacyjnych, osobistej kulturze, takcie i niepospolitym talencie mediacyjnym, oddanym (…) w służbie polskiej społeczności” (Edward Buława). Mówiąc o Stalmachu i Cinciale, nie można zapominać o Andrzeju Kotuli.

Matka Ewa (Eva von Tiele-Winckler) (1866-1930)

20 października gościem naszego kolejnego czwartku był ks. Marek Londzin. Nie bez emocji przedstawił sylwetkę Matki Ewy – von Tiele-Winckler (1866-1930). Wszak to jedna z najpierwszych kobiecych postaci Górnego Śląska. Pełno było w jej młodym życiu kontrastów. Osierocona przez matkę w wieku 13 lat, starannie wykształcona, posłusznie poddawała się rygorom nienagannego pobożnego życia, ale bez wewnętrznego przekonania.

Gdy miała lat 18, przystępując do konfirmacji niespodziewanie przyszło jej skonfrontować skłębione myśli z Ewangelią o dobrym Pasterzu. Był to przełom w jej życiu. Córka magnata przemysłowego Górnego Śląska Huberta von Tiele-Winckler miała wszystkiego pod dostatkiem, mogła liczyć na dobrą partię, obrała jednak drogę „Służebnicy Pańskiej” i choć wątłego zdrowia, postanowiła oddać życie ubogim schorowanym dzieciom, bezdomnym, pozbawionym wszelkiej opieki starcom. W 1890 r. otrzymała od ojca w prezencie plan budowli – przyszłej „Ostoi Pokoju”. Dwa lata później obiekt był uroczyście otwarty. Wkrótce założyła własny diakonat, ona sama wyświęcona została na diakonisę.

Ks. Marek Londzin - prelegent

Obok „Ostoi Pokoju” z czasem powstało kilkanaście innych obiektów ze szpitalem (1892), kościołem (1898), domem Matki Ewy (1902), Macierzystym Domem Sióstr „Cisza Syjonu” (1905), szkołą i innymi budowlami służebnymi (łącznie 32 obiekty). Podjęta też została na wielką skalę działalność misyjna na całym świecie. W 1923 r. „Ostoja Pokoju” liczyła 61 domów zatrudniających 538 sióstr, pod opieką których znajdowało się 14.500 dzieci i ponad 40 domów dla bezdomnych. Matka Ewa zmarła 21.06.1930 r.; jej skromny grób na terenie „Ostoi Pokoju” z kamiennym krzyżem nosi napis: „Ancilla Domini 1866-1930”. Pozostawiła po sobie także wiele książek o tematyce religijnej, w tym zbiór około 500 wierszy pod tytułem „Soli Deo Gloria”.

Aleksander Janowski (1866-1944)

Na ostatnim czwartku miesiąca – 27 października, Władysław Sosna przybliżył postać Aleksandra Janowskiego (1866-1944). Jako półsierota wyrastał w biedzie, ukończył średnia Szkołę Techniczną Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, resztę wiedzy zdobywał na drodze wytrwałego samokształcenia. Rychło dał się poznać jako wybitny krajoznawca, inicjator, współzałożyciel (1906) i późniejszy prezes Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, współredaktor organu PTK – „Ziemia”, podróżnik, a przede wszystkim propagator polskiego krajobrazu, prelegent i autor szeregu przewodników, organizator wycieczek krajoznawczych dla młodzieży. Przez całe życie zwłaszcza wśród młodzieży realizował hasło: tylko przez poznanie kraju można go naprawdę kochać. Pozostawił bogatą spuściznę publicystyczną z zakresu krajoznawstwa, geografii i etnografii, głównie w „Ziemi” i innych periodykach (blisko setkę prac) a także szereg publikacji zwartych, wśród nich 4-tomowe „Wycieczki po kraju”, „Poznaj swój kraj”, „Warszawa” z cyklu „Cuda Polski” – łącznie 70 tytułów. Schorowany, zmarł w 1944 r. w szpitalu w Komorowie pod Warszawą. Nie znamy dokładnej daty jego zgonu. Po trzech latach ekshumowany, spoczął w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Pomnik nagrobny zdobi napis: „Temu co kochał i uczył kochać Ziemię Ojczystą”.

Tekst: Władysław Sosna, zdjęcia: Władysław Sosna i Edward Figna

Odpowiedz

Możesz użyć tych znaczników HTML

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>