Archiwum

Lipiec 2016 w cieszyńskim PTEw

Lipcowy program oddziału przewidywał trzy spotkania klubowe i jedną wycieczkę.

Wycieczka do Karlowej Studanki i na Pradziada

14 lipca. Głównym punktem programu piątej w tym sezonie wycieczki PTEw było zdobycie szczytu Pradziada (1492 m) w Grubym Jeseniku (Czechy). Jest to na tyle daleko od Cieszyna (w linii prostej 106 km), że trzeba się dobrze nagimnastykować, aby zmieścić się z programem wycieczki w ciągu jednego dnia. Mimo, iż po drodze jest wiele ciekawych miejsc godnych zatrzymania się, chcąc zaliczyć perełkę uzdrowisk Karlowe Studanki i wejść na szczyt Pradziada, nic więcej do programu wycieczki nie da się wprasować. Karlowa Studanka ze swoją architekturą i wyniosły masyw Pradziada to miejsca szczególne, do których chętnie się powraca. Z bezleśnego szczytu Pradziada, a zwłaszcza z „dysku” widokowego na wieży przekaźnika telewizyjnego, roztacza się niezapomniany widok nie tylko na miasta śląskie po polskiej stronie, ale na cały górski świat daleko poza rozłogami Sudetów. Tylko, no właśnie, trzeba trafić na pogodę. Pradziad ma to do siebie, że notuje najwyższe w okolicy opady roczne.

Karlowa Studanka

Po pierwszych upalnych dniach lipca prognozy pogody były nieciekawe. Pozostało liczyć na pomyłkę meteorologów lub chociaż na chwilową ulgę dla śmiałków. Z Cieszyna ruszyliśmy przy pełnym zachmurzeniu i umiarkowanym deszczu. Przez Rychwałd dotarliśmy na północne rogatki Ostrawy. Tu wycieraczki szybciej musiały ścierać gromadzące się na przednich szybach krople deszczu. Jechaliśmy dalej w górę rzeki Opawy przez Hluczin – Opawę – Karniów – Nowe Herzminowy do Wrbna. Deszcz wyraźnie ustawał i momentami zdawało się być jaśniej. Karlową Studankę zastaliśmy senną, pustą. Tylko pawilonik pijalni niezmiennie był oblegany przez amatorów napełniających co jeden to większe pojemniki wodą mineralną. Nasyciwszy się orzeźwiającą wodą, a potem jeszcze smakowitą kawą, pośpieszyliśmy do autobusu, by o pełnej godzinie stawić się na Hwieździe. „Szlabanowy” poinformował nas, że „tam na górze” panuje zupełna mgła, ale dzięki temu za wyjazd na przełęcz Owczarnię zapłacimy tylko 250, a nie 800 koron! To akurat tyle, ile zapłacilibyśmy za kursowy autobus w obie strony. Nieźle pomyślane.

Na szczycie Pradziada

Na Owczarni istotnie panowała mgła, widoczność nie dalej niż na 200 m, ale nie padało! Zaryzykowaliśmy wyjście na szczyt mimo, że cały masyw Pradziada szczelnie oblegała sina „wata”. Szliśmy i szliśmy, nie wiedząc, jak daleko jeszcze. Dopiero na kilkadziesiąt metrów wynurzyła się przed nami rzeźba Pradziadka, a w chwilkę później dolna partia zabudowy przekaźnika. A więc jednak doszliśmy, jesteśmy na szczycie! Z radością skorzystaliśmy z gościny w restauracji, by się trochę ogrzać i posilić.

Tymczasem na dworze zrobiło się ciemno, z okien nie było widać nawet postaci Pradziadka. Czekaliśmy. Niestety wiązał nas biurokratyczny reżim pracy kierowcy – musieliśmy schodzić. Kto miał peleryny, ubrał. Nie tylko padało, ale zacinał zimny porywisty wiatr. Tylko na moment pokazał się wysoki na 145 m przekaźnik. Na parkingu na Owczarni chwilę odpoczęliśmy w restauracji i policzyliśmy „straty”: sześć połamanych parasolek! Po przyjeździe autobusu kursowego przed czasem otrzymaliśmy zielone światełko. Żegnaj Pradziadzie! Może jeszcze będzie nam danym tu przyjechać przy lepszej aurze.

Przestało padać, ale dalej po niebie snuły się wielowarstwowe chmury. Inną drogą przez Bruntal, Opawę i Ostrawę dojechaliśmy do Cieszyna, a od Ostrawy znów w deszczu! Pomyśleliśmy: pradziadku – czy ci nie żal?

Trzy spotkania klubowe, wszystkie przy słonecznej pogodzie! I trzy kolejne postacie, wszystkie zmarłe w 1941 r.

Piotr Feliks (1883-1941)

7 lipca Stefan Król przedstawił sylwetkę nauczyciela Piotra Feliksa (1883-1941). Pochodzący z Małopolski Piotr Feliks od 1910 r. związał swój los z Ziemią Cieszyńską, formalnie przez 19 lat niezwykle sumiennie i ofiarnie pełniąc obowiązki dyrektora polskiego Gimnazjum Realnego w Orłowej (dziś Republika Czeska). Mimo niesprzyjającej polityki władz ówczesnej Czechosłowacji gimnazjum ostało się, cieszyło się wysoką oceną polskiego środowiska i wychowało dziesiątki wspaniałych absolwentów, którzy zdali kolejny egzamin dojrzałości w późniejszych latach i są chlubą szkoły po dzień dzisiejszy! Udzielał się także w Macierzy Szkolnej stając na jej czele do 1939 r. Był organizatorem wszelkiego rodzaju kursów dokształcających.

Prelegent: Stefan Król (z lewej)

W swojej szerokiej działalności społecznej potrafił się wznieść ponad wszelkie podziały narodowościowe i wyznaniowe, uczynił wszystko, co było w jego mocy, aby utrzymać wysoki poziom nauczania zarówno szkoły jak i honor Macierzy, czyniąc je głównymi centrami życia społecznego Polaków na Zaolziu. Z chwilą wybuchu II wojny światowej schronił się w Krakowie. Niosąc pomoc uciekinierom ze Śląska sam padł ofiarą aresztowania. Zginął w Oświęcimiu. Mimo bezsprzecznych zasług, dotąd nie doczekał należytego uhonorowania.

Tadeusz Boy-Żeleński (1874-1941)

21 lipca Stanisława Ruczko zastanawiała się, gdzie leży granica pomiędzy niewątpliwymi zasługami i nietuzinkowym dorobkiem danego człowieka, a jego mniej chwalebnymi pociągnięciami, o których niezręcznie wspominać, jeśli nie akceptować. Taką kontrowersyjną postacią już w okresie międzywojennym i dziś jeszcze jest Tadeusz Żeleński (1874-1941), bardziej znany pod literackim pseudonimem Boy. Przecież Tadeusz Boy-Żeleński nie mając w tym kierunku żadnego wykształcenia, był najznakomitszym, wielokrotnie wyróżnianym tłumaczem dzieł literatury francuskiej, przybliżył polskiemu czytelnikowi wybór ponad sto tytułów czołowych twórców francuskich (m.in. Balzaca, Marivaux, Moliera, Musseta, Prousta, Stendhala, Rabelaisa), niektórym z nich poświęcając osobne monografie czy zestawiając antologie.

Prelegentka: Stanisława Ruczko (z lewej)

Z zawodu był lekarzem, propagatorem świadomego macierzyństwa, ale był także ciętym eseistą, wytrawnym krytykiem nie tylko teatralnym (tu m.in. kilkutomowy „Flirt z Melpomeną”) co obyczajowym, domagał się większego poszanowania dla kobiet, powszechnej oświaty i wolności obywatelskich, laicyzacji kultury obyczajowej, odbrązowienia postaci historycznych i przedstawiania ich jako „żywych ludzi” a nie „posągi z brązu”. Tego rodzaju wypowiedzi zarówno na łamach prasy, jak i w osobnych publikacjach spotkały się z niewybrednymi atakami i zarzutami szargania świętości narodowych środowisk zachowawczych.

Namówiony przez przyjaciół, w 1939 r. opuścił Warszawę, udał się do Lwowa. Tam, po wejściu hitlerowców, padł ofiarą łapanki na grono profesorskie lwowskich uczelni i wraz z nimi został rozstrzelany.

Ignacy Jan Paderewski (1860-1941)

W ostatni lipcowy czwartek 28 lipca, muzykolog Katarzyna Jarzyna zaprezentowała postać Ignacego Jana Paderewskiego (1860-1941), kompozytora, wybitnego pianisty, polityka, wielkiego społecznika i filantropa, niesłusznie skazanego w pewnym okresie na zupełne zapomnienie.

Urodzony 18.11.1860 r. na Podolu, wcześnie osierocony przez matkę i na rok pozbawiony opieki ojca uwięzionego za udział w Powstaniu Styczniowym, po jego uwolnieniu wyrastał pod jego troskliwym okiem w atmosferze głębokiego patriotyzmu i szacunku do uczciwego i rzetelnego postępowania w każdej sprawie. Gdy miał lat 12, mając już dobrze opanowane umiejętności gry na fortepianie, zdobywał dalszą wiedzę i doskonalił technikę gry w Instytucie Muzycznym w Warszawie, potem w Berlinie (kontrapunkt i kompozycja) i w Wiedniu, gdzie już tylko doskonalił swoje wirtuozostwo. Popisowy recital w Wiedniu otworzył przed nim sale koncertowe w Paryżu, potem w Londynie, zaś tourneé po Stanach Zjednoczonych (1891-1892) ugruntowało jego wysoką pozycję niezrównanego artysty i polskiego patrioty, popularyzatora i wielbiciela muzyki Fryderyka Chopina. To on stał się teraz wzorcem, według którego „mierzono” talenty innych muzyków. Dostatek finansów bynajmniej nie wpłynął na zmianę jego charakteru, wręcz przeciwnie – postawił w szeregu największych filantropów. To on ufundował w pięćsetlecie bitwy pod Grunwaldem Pomnik Grunwaldzki w Krakowie (1910). W 1913 r. zamieszkał w USA, a gdy wybuchła I wojna światowa, na każdym koncercie kwestował na fundusz pomocy Polakom gromadząc na koncie blisko 90 milionów dolarów. Pukał do gabinetów rządowych, mobilizował Polonię do wsparcia zabiegów o odrodzenie Polski, w latach 1917-1919 zaangażował się w Komitecie Narodowym w Paryżu, wraz z Henrykiem Sienkiewiczem powołał Komitet Pomocy Polskim Ofiarom Wojny. Jego pojawienie się w Poznaniu (27.12.1918) było iskrą do wybuchu Powstania Wielkopolskiego.

Prelegentka: Katarzyna Jarzyna

Po przyjeździe do Warszawy Józef Piłsudski powierzył mu misję utworzenia Rządu, stanowisko premiera i ministra spraw zagranicznych Rzeczypospolitej (16.01.1919). Jako uczestnik konferencji pokojowej w Paryżu był jednym z sygnatariuszy traktatu wersalskiego (28.06.1919). Za granicą Paderewski cieszył się ogromnym autorytetem, w Polsce niestety nie był w stanie przeciwstawić się nieustannym tarciom pomiędzy ugrupowaniami politycznymi. Pod koniec 1919 r. złożył urząd premiera, dwa lata później zrezygnował z działalności politycznej, wrócił do życia muzycznego, mimo wieku był niekwestionowanym mistrzem fortepianu. Gdy jednak zmiany polityczne w Polsce przybrały odcień sanacyjny, w 1936 r. wraz z gen. Władysławem Sikorskim utworzył w Szwajcarii opozycyjny Front Morges. Wybuch II wojny światowej był dla niego szokiem. Zgodził się na członkostwo w Radzie Narodowej przy Rządzie Emigracyjnym i jako jej przedstawiciel udał się do Stanów Zjednoczonych. Tam niespodziewanie zmarł 29.06.1941 r. Tam też został pochowany. Jego doczesne szczątki sprowadzono do Polski dopiero w 1992 r.

Prelegentka wiele miejsce poświęciła muzycznym osiągnięciom Paderewskiego, prezentując także kilka zdjęć mistrza z różnych okresów jego życia, odtworzyła parę fragmentów granych przez niego utworów z pamiątkowej płyty. Wymieniła również cały szereg jego kompozycji: zbiory tańców („Tańce polskie”), miniatury i utwory fortepianowe ( „Sonata es-moll”), koncerty fortepianowe z udziałem orkiestry („Fantazja polska”), „Symfonię h-moll”, operę „Manru”. Pokazała także zbiorowe wydanie dzieł Paderewskiego w opracowaniu Witolda Lutosławskiego i autoryzowany pamiętnik – wywiad mistrza.

Tekst: Władysław Sosna, zdjęcia: Edward Figna i Władysław Sosna

Odpowiedz

Możesz użyć tych znaczników HTML

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>