W krótkim tegorocznym miesiącu lutym zmieściły się cztery czwartki.
Na pierwszym z nich (6 lutego) przypomniana została postać najwybitniejszego rzeźbiarza polskiego pierwszego półwiecza XX w., Xawerego Dunikowskiego. Krótkie curriculum vitae wygłosił Władysław Sosna, po czym zaprezentowane zostały fragmenty dorobku artystycznego twórcy przy pomocy obrazów świetlnych opatrzonych komentarzem prof. Jana Hermy, artysty rzeźbiarza i wykładowcy na filii Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie, który ponadto podzielił się ze słuchaczami z licznymi anegdotami, krążącymi wśród studentów i uczniów mistrza.
Na drugim czwartku (13 lutego) Władysław Sosna zaprezentował postać prof. inż. Jerzego Buzka, jednego z szeregu wybitnych przedstawicieli cieszyńskiego rodu Buzków. Prof. Jerzy Buzek był kuzynem znanego, także profesora i twórcy polskiej statystyki, Józefa Buzka oraz powszechnie szanowanego katechety i historyka Kościoła ks. dr Andrzeja Buzka, a bliźniaczym bratem lekarza, działacza społecznego dr. Jana Buzka. Ta czwórka otworzyła w rodzie Buzków drzwi na wyższe uczelnie dla kolejnych jego przedstawicieli w następnych pokoleniach.
Wybór studiów technicznych wśród synów śląsko-cieszyńskich rodzin chłopskich w XIX w. należał do wyjątkowych. Jerzy Buzek prawdopodobnie był pierwszym z cieszyniaków, który uzyskał tytuł inżyniera górnika i hutnika. Wszak pochodził z Końskiej, pod bokiem której w sąsiednim Trzyńcu rozwijała się duża huta żelaza. Po odbyciu praktyki w tejże hucie przez okres 28 lat związał się z Odlewnią Żeliwa w Węgierskiej Górce, dodatkowo od 1927 r. przyjmując obowiązki wykładowcy, a później profesora Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Swoje badania nad udoskonaleniem procesu wytopu surówki rozpoczął już w Trzyńcu, natomiast w Węgierskiej Górce zajął się głównie procesem wytopu żeliwa i odlewnictwem. Odlewnia była nie tylko jego laboratorium doświadczalnym, ale pod jego kierownictwem stała się jednym z najbardziej nowoczesnych zakładów metalurgicznych w Polsce. Jego imieniem nazwano wyznaczoną przez niego stałą wielkość określającą intensywność nadmuchu powietrza wprowadzanego w czasie wytopu żeliwa do żeliwiaka zależnie od przekroju pieca. Wśród wielu innych aktywności wspomnijmy, iż był założycielem Stowarzyszenia Techników Odlewników Polskich STOP, a także aktywnym członkiem Towarzystwa Szkół Ludowych, przyczyniając się do budowy ośrodków kulturalnych i oświatowych w Węgierskiej Górce. Zmarł w 1939 r., spoczął na cmentarzu komunalnym w Cieszynie. Danym mu było uniknąć losu brata, zamęczonego niewiele ponad rok później w Dachau.
O wiele trudniej przyszło przedstawić Władysławowi Sośnie kolejną z wielkich postaci nauk ścisłych, jaką jest Galileo Galilei (20 lutego). Wszak to czasy sięgające połowy ubiegłego tysiąclecia, zupełnie inna otoczka uwarunkowań historycznych, lata rozkwitu renesansowych miast włoskich, czas zachwytu kulturą starożytną, odkryć geograficznych i wielkiego skoku w rozwoju cywilizacyjnym, naukowym i religijnym. Jednym z uczestników, a zarazem twórcą podstaw współczesnej mechaniki był właśnie Galileo Galilei. Słynna wieża w Pizie jest oryginalnym dziełem architektury, ale także w jakiejś mierze – choć na wpół legendarnym – pomnikiem i świadectwem dociekań naukowych Galileusza nad zjawiskiem spadania ciał i praw rządzących ruchem. Matematyczne „opisanie” zjawiska było bowiem podstawową formułą badań Galileusza, co przyniosło mu tytuł twórcy fizyki doświadczalnej. A cóż powiedzieć o udoskonaleniu i wykorzystaniu do badań astronomicznych lunety. Jego odkrycia nie pozostawiały wątpliwości co do słuszności poglądów Mikołaja Kopernika i Jana Keplera. Galileusz nie podzielił losu Giordana Bruno, ale święte Officium wymusiło na nim wyrzeczenie się głoszonych nauk i orzekło o osadzeniu leciwego już uczonego w areszcie domowym do końca życia. Ocalały szczęśliwie dzieła, drukowane poza zasięgiem rzymskiej cenzury. Cicho wypowiedziane „Eppur si muove” jak kropla skalę nie zaprzestało drążyć ludzkich umysłów.
Ostatni (tłusty – bo z pączkiem) czwartek miesiąca (27 lutego) Stanisława Ruczko wypełniła opisem kolejnej, jednej z najwybitniejszych postaci polskiego panteonu nauki i kultury, Oskara Kolberga, szkicując ze swadą jego drogę życiową i nieprzeciętny dorobek w zakresie zbierania i dokumentowania polskiego folkloru, bogactwa tkwiącego w najniższych, pogardzanych do XIX w. warstwach społecznych. Wszak w ciągu swojego pracowitego życia wraz ze współpracownikami zebrał 26 tysięcy tekstów pieśni i niespełna 17 tysięcy melodii, nie licząc innych ważnych dokumentów tworzących i składających się na kulturę ludową mieszkańców ziem polskich, w tym także Śląska. Pierwotnie Śląskowi przewidywał poświęcić 4 tomy, ale z różnych powodów nie udało się Kolbergowi zamierzenia zrealizować. „Teczka Śląska” okazała się najuboższa. W efekcie „Śląsk” został wydany tylko w jednym, 43. tomie „Dzieł wszystkich” wydrukowanych w 1965 r. Obejmuje on także zapisy i informacje pochodzące ze Śląska Cieszyńskiego, w dużej części uzyskane dzięki współpracy z Bogumiłem Hoffem.
Zdjęcie dołączone do artykułu przedstawia Jerzego Buzka, ale nie tego, o którego Pani chodzi. Czy poszukuje Pani bliższych informacji o Jerzym Buzku (1814-1890) lub jego fotografii?
Zwracam się z uprzejmą prośbą o wyrażenie zgody na opublikowanie fotografii Jerzego Buzka (1814-1890) w wydawanym przez Instytut Historii Nauki PAN „Słowniku polskich odkrywców, wynalazców oraz pionierów nauk matematyczno-przyrodniczych i techniki” w nakładzie 1000 egz. Z poważaniem Dorota Kozłowska