Wieczornica poświęcona 450-rocznicy wydania Biblii Brzeskiej
Najważniejszym wydarzeniem wrześniowym w cieszyńskim oddziale PTEw była wieczornica zorganizowana w dniu 12 września wspólnie z Książnicą Cieszyńską, poświęcona 450-rocznicy wydania „Biblii Brzeskiej”. Trzy egzemplarze tej Biblii przechowywane są właśnie w Książnicy, co było bezpośrednim powodem wystąpienia PTEw do dyrektora placówki z inicjatywą wspólnego zorganizowania wieczornicy w jej siedzibie. Propozycja spotkała się z życzliwym przyjęciem, mimo, iż w tym samym czasie kończono przygotowywania wystawy do innej imprezy.
Po otwarciu wieczornicy przez prezesa oddziału, zebranych przywitał gospodarz obiektu dr Krzysztof Szelong, dając wyraz satysfakcji, że taka uroczystość odbywa się w murach Książnicy i że może zaprezentować jeden ze wspaniałych polskich starodruków, tak ważnych dla polskich ewangelików i dziejów kultury polskiej w ogóle.
Pierwszą prelekcję pt. Geneza, miejsce i znaczenie Biblii Brzeskiej wygłosił ks. dr Henryk Czembor, który przedstawił mozolną drogę prowadzącą do jej powstania na tle stosunków wyznaniowych panujących w ówczesnym Królestwie Obojga Narodów. Dopełnieniem tej prelekcji było wystąpienie pracownicy Książnicy, mgr Jolanty Sztuchlik pt. Biblia Brzeska w zbiorach Książnicy Cieszyńskiej, która na przykładzie dwóch wystawionych egzemplarzy przedstawiła zawartość grubych foliałów, większych od formatu A3, ich oprawę, stan zachowania oraz przeprowadzone prace konserwatorskie polegające m.in. na uzupełnieniu ubytków, w tym całej karty tytułowej w jednym z nich.
W czasie wieczornicy trzykrotnie wystąpił Chór Męski „Cantus” z Goleszowa pod kierunkiem mgr Anny Stanieczek, prezentując kilkanaście pieśni z czasów powstania Biblii, w tym także kilka Psalmów.
Cieszyło, że swoją obecnością zaszczycili wieczornicę ks. bp Jan Wacławek i ks. sen. Janusz Kożusznik ze Śląskiego Kościoła Ewangelickiego Augsburskiego Wyznania na Zaolziu (RCz), a także przedstawiciele oddziałów PTEw z Jaworza i Ustronia. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w tym samym czasie w Republice Czeskiej uroczyście obchodzono 400-lecie wydania w Kralicach Biblii Kralickiej, a na kończącym je nabożeństwie kazanie wygłosił ks. bp Jan Wacławek. Dla Czechów bowiem właśnie protestancka Biblia Kralicka uważana jest za pierwowzór literackiego języka czeskiego.
Spotkania klubowe
19 września odbyło się „zwyczajne” spotkanie klubowe PTEw, na którym mgr Stanisława Ruczko zaprezentowała sylwetkę poety okresu pozytywizmu polskiego, Adama Asnyka w jego 175. rocznicę urodzin. Przypomniała także wielkie zasługi poety jako działacza Towarzystwa Szkoły Ludowej we wspieraniu szkolnictwa na Ziemi Cieszyńskiej a także w Białej, wówczas granicznego miasta w Galicji.
Wycieczka na Morawy
Pozostałe dwa czwartki wypełniły wycieczki. Pierwsza z nich (5 września) prowadziła do Brna – stolicy Moraw. Na skutek awarii autokaru zamiast popijać kawę w scenerii zabytkowego rynku w Kromierzyżu z widokiem na imponujący pałac biskupi, musieliśmy się zadowolić gościną w przydrożnym zajeździe na rogatkach Hranic. Mimo bardzo sprawnej akcji naszego kierowcy, czasu dojazdu zastępczego autobusu nie dało się skrócić, wszak miał on do pokonania około 90 km. Gdy tylko dojechał, pognaliśmy wprost do stolicy Moraw. Z konieczności ograniczyliśmy program zwiedzania do ścisłego śródmieścia. W bogatej historii Brna na obliczu miasta odbiła swoje piętno zwłaszcza wojna 30-letnia (1618-1648), mimo iż miasto wytrzymało oblężenie Szwedów. Zaleczono też rany po ostatniej wojnie.
Miasto szczyci się pięknymi przykładami barokowej architektury sakralnej, bogactwem sztukaterii elewacji gmachów z okresu historyzmu i współczesną rozbudową jego dzielnic. Najwięcej uwagi poświęciliśmy katedrze św. Piotra i Pawła, której początki sięgają XIII wieku, a której na początku XX wieku, po wielu przebudowach, przywrócono „gotycką” szatę elewacji. Z kolei kościół św. Jakuba dzięki wysmukłej iglicy wieńczącej wieżę sprawia, że ta zaliczana jest do najwyższych na Morawach (92 m). Ze świeckich obiektów zainteresował nas staromiejski ratusz z unikatowym gotyckim portalem z pięcioma pinaklami. Środkowy z nich jest przekrzywiony, zwany zwiędłym fiołkiem. Nie jest to jednak żadne fuszerstwo, a wyraz swoistej wdzięczności architekta Antoniego Pilgrama, który tak skwitował pazerność rajców nie raczących wypłacić mu przyrzeczonego wynagrodzenia. Niestety, bramy neogotyckiego kościoła ewangelickiego zastaliśmy szczelnie zamknięte. Na zwiedzenie chociaż otoczenia twierdzy szpilberskiej nie starczyło już czasu. Musieliśmy wracać.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Ołomuńcu, byłej stolicy Moraw, by zobaczyć ołomuniecką katedrę, której początki sięgają XII wieku, z najwyższą na Morawach neogotycką wieżą (100,6 m). Kościół był jeszcze otwarty, więc nie omieszkaliśmy skorzystać z oglądnięcia jego bogatego wnętrza z renesansową kaplicą św. Stanisława mieszczącą nagrobki Przemyślidów. Do katedry przylegają romańskie pozostałości zamku Przemyślidów z XI wieku. To tu właśnie, w pomieszczeniach zamkowych, w 1306 roku został zamordowany Wacław III, ostatni przedstawiciel rodu Przemyślidów, którego zmarły rok wcześniej ojciec Wacław II sięgnął w 1300 roku po koronę Polski. Następcy Przemyślidów – Luksemburgowie przez pół wieku uprzykrzali z tego powodu panowanie ostatnim piastowskim władcom, roszcząc sobie prawo nie tylko do tytułu króla polskiego.
Po krótkim popasie w motelu, przy ostatnich promieniach słońca zbliżaliśmy się do naszych Beskidów.
Wycieczka na Ziemię Żywiecką
Krótszy już dzień z natury wyklucza wypady w dalsze okolice, a nie zwykliśmy jeździć po nocy. 26 września wyruszyliśmy na trasę zgoła wyświechtaną, z głównymi punktami zatrzymania w Bielsku-Białej, Moszczanicy, Żywcu i Szczyrku. Kilka osób miało wątpliwości, czy jechać, bo przecież to znamy…, już tam byliśmy! Znamy?, byliśmy? Po zapoznaniu się z historią Bielska jeszcze w autokarze, z placu ks. dr. Marcina Lutra ruszyliśmy na krótki spacer po bielskiej starówce, zakończony zwiedzeniem Muzeum w zamku Sułkowskich. Przez Przełęcz Przegibek w Beskidzie Małym dotarliśmy do Międzybrodzia i wschodnim obrzeżem Jeziora Żywieckiego do Moszczanicy, by obejrzeć mocno zaniedbany niestety dawny pałacyk dworski Kępińskich, użyczony w 1934 roku na kilkutygodniowy pobyt marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu.
Potem Żywiec i trochę przydługi spacer do Parku Miniatur. Niestety, deszcz zmusił nas rzucenia okiem na park spoza płotu i zamiany zwiedzania na program gastronomiczny w przyrynkowej cukierni. Przez Lipową i Buczkowice dotarliśmy do Szczyrku. Tu posililiśmy się w stylowym drewnianym zajeździe, ale o spacerze nie było mowy. Ściśnięte wąską doliną niskie chmury pozbywały się nadmiaru wody. Przez Przełęcz Salmopolską, Wisłę i Ustroń, ciągle w siąpiącym deszczu i ograniczonej widoczności, dojechaliśmy do Cieszyna. Mimo to satysfakcja dla organizatorów była duża: większość uczestników była wielokrotnie np. w Bielsku, ale na rynku, a tym bardziej w Muzeum – nie. A tyle tam ciekawych rzeczy! Tylko ten deszcz…
Uwagi praktyczne
Na koniec stara śpiewka. Miasta i różne obiekty prześcigają się w przemyślnych promocjach i reklamach uważając, że turyści i potencjalni zwiedzający jeżdżą wyłącznie samochodami osobowymi i z wielką łatwością się poruszają, zdolni do pokonywanie nawet wielokilometrowych domarszów. Tymczasem dla autokarów wycieczkowych większość ulic nie tylko miejskich jest niedostępna (a to przy nich są obiekty godne zwiedzenia). Należałoby ustanowić nagrodę dla gospodarzy miast i gmin, którzy potrafili ustawić setki znaków ograniczających i z dokładnością do 0,5 t określić dopuszczalny tonaż pojazdu mogącego przejechać daną ulicę lub przez most, a pod znakiem umieścić z reguły z daleka nieczytelną tabliczkę z informacją, kogo zakaz nie dotyczy (np. komunikacji miejskiej, ale innych autokarów tak, już nic nie mówiąc o rozróżnieniu tychże od wozów ciężarowych!).
W gruncie rzeczy nie chodzi o regularne kursowanie autokarów wycieczkowych po wąskich uliczkach śródmieści, dodatkowo zaćpanych byle jak parkującymi autami osobowymi, ale o możliwość zaparkowania jak najbliżej atrakcyjnego turystycznie obiektu, by z jego zwiedzenia mogli także skorzystać mniej sprawni. Ta dziedzina turystyki jest niestety totalnie zaniedbana; owszem przyjechać możesz, ale autokar zostaw na rogatkach miasta (kierowca może siedzieć o suchym pysku, albo nawet spać w autokarze), jeśli uda ci się znaleźć chociaż zatoczkę, a do wybranego obiektu idź pieszo albo dojedź czym chcesz. Przecież jeżdżą autobusy miejskie, tramwaje, taksówki, a że nie wiesz którymi, twoje zmartwienie. Grunt – to promocja, reklama! A co by się np. stało, gdyby do owych migających reklam w internecie był obowiązek dodawania informacji o możliwości zaparkowania w pobliżu reklamowanego zabytku, bo o zredukowaniu zakazów drogowych szkoda nawet marzyć?
Tekst: Władysław Sosna
Zdjęcia: Edward Figna i Władysław Sosna
Odpowiedz